środa, 27 lutego 2019

Perfumy The Body Shop czy warto? English Dawn Gardenia

 
Przy okazji wizyty w The Body Shop w oko wpadł mi zestaw świąteczny. W jego skład wchodził flakon perfum (woda perfumowana) oraz miniatury żelu pod prysznic i balsamu do ciała zapakowane w urocze pudełeczko. Perfumy The Body Shop nie są zbyt popularne, dlatego postanowiłam je kupić, przetestować i podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami. 
 
recenzje opinie blog
 
Flakon jest dosyć zwyczajny, ale przez to ładny w swojej prostocie. Wykonany jest z grubego, masywnego szkła, z plastikową zatyczką. Ładnie prezentuje się na toaletce i nie przysparza problemów przy codziennym stosowaniu.

English Dawn Gardenia, to jak możecie się spodziewać, zapach kwiatowy, gdzie główne skrzypce grają białe kwiaty gardenii i tuberozy. Mimo to nie jest to typowy, słodki, kwiatowy zapach. Skłaniałabym się nawet do przypisania go do kategorii zapachów świeżych i lekko orzeźwiających. 
 
 
Poniżej możecie zobaczyć jakie nuty składają się na kompozycję zapachową:

Nuta głowy: bergamotka, róża
Nuta serca: tuberoza, gardenia
Nuta bazowa: drzewo sandałowe


Zapach jest mocno wyczuwalny po rozpyleniu na skórę. Utrzymuje się ok. 4-5 godzin. Na szalu czy ubraniu, nieco dłużej. Początkowo zapach bardzo mi się podobał, ale zauważyłam, że jest dosyć prosty i nie rozwija się z czasem. Fajnie sprawdzi się na cieplejsze dni, ale mam wrażenie, że wytrawni koneserzy perfum mogą być rozczarowani tą kompozycją. Woda perfumowana dostępna jest na stronie TBS w cenie 99,90 zł / 50 ml
 
perfumy zapachy zapach
 
Podsumowując: zapach English Dawn Gardenia będzie miłym towarzyszem w ciepłe dni, ale czuję lekki niedosyt pod względem trwałości i kompozycji zapachowej.

Miałyście kiedyś okazję używać perfum The Body Shop?

niedziela, 24 lutego 2019

Szampon bez SLS/SLES, który dobrze się pieni – Equilibra przeciw wypadaniu włosów


Na blogu mogliście znaleźć kilka wpisów poświęconych kosmetykom Equilibra (klik). Przyznam, że lubię tą markę, choć nie wszystkie produkty się u mnie sprawdziły. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją wzmacniającego szamponu przeciw wypadaniu włosów Strengthening anti hair-loss shampoo.

Kosmetyk znajduje się w sympatycznym opakowaniu o pojemności 250 ml. Equilibra to włoska marka, dlatego informacje na przedniej etykiecie nie są po polsku. Z tyłu znajdziemy dodatkową naklejkę z datą ważności i polskim opisem. 
 
 
Szampon ma żelową konsystencję i delikatny, świeży zapach. Producent zaznacza, że nie zawiera SLES i SLS, ale uwaga, w składzie znajdziemy Ammonium Lauryl Sulfate (ALS), który jest anionowym surfaktantem odpowiedzialnym za pienienie. Dla mnie nie jest to bardzo istotne, ponieważ po delikatnych szamponach moje włosy są sztywne jak druty, zbijają się w strąki i szybko wyglądają na nieświeże. Natomiast osoby szukające łagodnego kosmetyku do włosów, powinny zwrócić uwagę na listę INCI. 
 
blog szampon aloesowy
 
Początkowo po umyciu czułam dyskomfort, jakby uczucie ściągnięcia skalpu, które po kilku użyciach zniknęło. Możliwe, że była to odpowiedź na aloes, ponieważ przy innych szamponach Equilibra było podobnie. Specyfik dobrze oczyszcza skórę głowy, włosy pozostają świeże na długo, są sypkie i błyszczące.

Ciężko jest mi się odnieść do właściwości stymulujących wzrost cebulek i ograniczających wypadanie. Wynika to z mojej dosyć mocno rozbudowanej pielęgnacji, w skład której wchodzi kilka produktów na wypadanie. Z drugiej strony, miejmy na uwadze, że szampon jest na włosach ok. minuty i w tym czasie ciężko oczekiwać spektakularnego efektu w postaci mniejszej ilości wypadających włosów.
 
szampon z aloesem
 
Podsumowując, mogę powiedzieć, że jest to dobry szampon, ale nie dla każdego. Osoby szukające delikatnego kosmetyku mogą nie być do końca usatysfakcjonowane (ALS w składzie). Nie każdy też dobrze reaguje na aloes, mimo, że ma świetne działanie to niestety może uczulać. Cena produktu to ok. 22 zł.
 
skład sklad blog


Znacie kosmetyki do włosów Equilibra? Co o nich myślicie? 
 
 

czwartek, 21 lutego 2019

Jak wyglądały moje zapasy kosmetyczne przed założeniem bloga


Postanowiłam, że dzisiaj podzielę się z Wami przemyśleniami na temat tego jak zmieniło się moje podejście do kosmetyków na przestrzeni ostatnich lat. Mogło by się wydawać, że prowadzenie bloga sprzyja chomikowaniu dużej ilości kosmetyków. Postanowiłam sobie przypomnieć jak to u mnie wyglądało przed założeniem bloga, czyli szmat czasu temu. Uwierzycie, że Kosmetyczne Pasje maja już prawie 7 lat?
 

Od zawsze miałam słabość do kosmetyków. Lubiłam próbować nowych rzeczy, chętnie ulegałam promocjom. Moja szafka była pełna różnych specyfików, a mimo to ciągle potrafiłam wrzucić do koszyka coś nowego. W konsekwencji ilość produktów systematycznie narastała. Odkąd pamiętam zawsze miałam ich dużo.

Dzisiaj podchodzę bardziej rozsądnie do kupowania i krytycznym okiem patrzę na wszelkiego rodzaju wyprzedaże czy przeceny. O tym czy warto kupować na promocjach mogliście przeczytać tutaj. Myślę, że kompulsywne zakupy mogę zrzucić na karb młodego wieku, tym bardziej, że nie ograniczałam się tylko do kosmetyków.


Blogowanie pozwoliło mi poznać swoje, ale także dało rozeznanie ile produktów jestem w stanie zużyć w ciągu miesiąca. Mimo tzw. darów losu obecnie moje zapasy są mniejsze niż przed założeniem bloga.


Współprace, paczki PR, prezenty ze spotkania blogerek


Przeglądając blogi można dojść do wniosku, że blogerki dostają tony paczek z rzeczami do testów. Kosmetyki z nowej linii, paczki PR, a przecież do tego dochodzą jeszcze współprace. Poniekąd jest to prawda, ale tylko w przypadku znanych blogerek. Sprawa wygląda trochę inaczej w odniesieniu do małych blogów. Paczki PR, czyli prezenty wysyłane przez firmy bez zobowiązań zdarzają się rzadko. Niestety z punktu widzenia wielu marek liczą się przede wszystkim liczby.


Barter

Na swoim koncie mam kilka współprac barterowych. Pewnie jak większość początkujących blogerek, w czasach gdy blogi nie były jeszcze takie popularne, propozycje barteru cieszyły, bo przecież fajnie dostać coś za friko. Tyle, że nigdy nie ma nic za darmo. O tym ile czasu trwa przygotowanie wpisu na bloga pisałam tutaj. Zazwyczaj barter wiąże się ze zobowiązaniami, które zabierają czas, a forma wynagrodzenia w postaci kremu czasem po prostu się nie opłaca...


Spotkania, eventy blogerskie

Trochę inaczej wygląda sprawa z prezentami ze spotkań blogerek. W mojej "karierze" brałam udział w kilku zjazdach blogerskich oraz 2 edycjach Meet Beauty (klik, klik). Zdążyło się, że sponsorzy dopisali i wracałam do domu z naręczem toreb pełnych upominków (prezenty z MB, upominki, prezenty z Katowic). Część rzeczy szybko trafiała w inne ręce, część zasilała moje kosmetyczne „rezerwy” i faktycznie przez jakiś czas czekały na swoją kolej. Jednak przy częstotliwości spotkań, na które byłam zaproszona, nie miałam problemów z ich zużyciem.


Ciekawa jestem czy macie problem z zapasami kosmetycznymi?


Dajcie znać w komentarzach jak zmieniało się Wasze podejście do zakupów i kosmetyków z wiekiem.

niedziela, 17 lutego 2019

Kokosowa radość zamknięta w żelu pod prysznic Palmolive Coconut Joy


Przy zakupie kosmetyków oprócz działania ważne są dla mnie także wygląd opakowania oraz zapach. Często kupuję oczami, ale przyznam, że i ładne aromaty także potrafią mnie skusić. Nie mam dużych wymagań co do żelu pod prysznic. Przede wszystkim musi dobrze oczyszczać i nie przesuszać skóry, a kompozycja zapachowa jest miłym dodatkiem. Jakiś czas temu pisałam o truskawkowym żelu pod prysznic Palmolive z serii Body Butter Wash. Przypadł mi do gustu na tyle, że postanowiłam kupić inny wariant. Sporo z Was polecało w komentarzach kokos i to właśnie on trafił do mnie przy okazji wizyty w drogerii. 
 
kokosowy żel pod prysznic opinie recenzje blog
 
Opakowanie jest zgrabne i estetyczne. Bez wątpienia przyciąga wzrok na sklepowej półce. Półprzezroczysta butelka pozwala na kontrolowanie zużycia, co jest wygodnym rozwiązaniem. Dozowanie produktu nie sprawia trudności, mimo że konsystencja jest nieco glutkowata. Żel fajnie się pieni, dobrze myje i ma piękny zapach. Po użyciu nadal jest wyczuwalny na skórze, a podczas kąpieli wypełnia całą łazienkę. Moja skóra dobrze na niego reagowała, nie miałam problemu z przesuszeniem czy podrażnieniami. Żałuję tylko, że wydajność nie jest nieco lepsza a cena niższa (13 zł/250 ml), mimo to myślę, że jeszcze nieraz zagości w mojej łazience.
 
sklad blog
 
Znacie żele Palmolive z tej serii? 
Jakie wersje zapachowe lubicie najbardziej?

środa, 13 lutego 2019

O co tyle krzyku? EOS rozczarowuje po raz drugi

 
Pewnie świetnie kojarzycie kultowe balsamy do ust EOS w kształcie jajeczka. Tyle zachwytów było o nich na blogach, że w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy czegoś nie tracę. Jakoś nie po drodze mi było z zakupem balsamu za 30 zł, a podczas promocji nie sposób było go dorwać. W ostatnim czasie EOS wprowadził do swojej oferty mazidła w formie sztyftów.

strawberry sorbet opinie recenzje blog

Waniliowa pomadka EOS w sztyfcie trafiła do mnie z adwentowym kalendarzem kosmetycznym Douglas 2017. Spodziewałam się świątecznego zapachu, wypełnionego słodyczą, niestety po otwarciu aromat był średnio wyczuwalny i bardzo szybko zwietrzał do zera. Pomadka miała popsute opakowanie i nie dało się wkręcić sztyftu, a do tego działanie kosmetyku było słabe. Postanowiłam się, jednak się nie zrażać i dać mu jeszcze jedną szansę. Przy okazji zakupów w niemieckim DM do mojego koszyka wpadła szminka o wdzięcznej nazwie strawberry sorbet. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy okazało się, że także tym razem opakowanie jest felerne i nie da się wkręcić sztyftu… 

pomadka eos wykręcana

Pod względem zapachu na szczęście jest lepiej. Wyraźnie czuć przyjemny, owocowy aromat bez sztucznych nut zapachowych. Niestety samo działanie jest znikome. Balsam jest bardzo lekki i błyskawicznie się zjada. Na ustach tworzy subtelną powłoczkę. Sztyft jest miękki i przy codziennym użytku pomadka znika w tempie błyskawicznym. Niestety produkt nie zapewnił dostatecznej ochrony moim ustom, zwłaszcza teraz, gdy temperatura na dworze potrafi dokuczyć. Szybko pojawiły się problemy popękanych kącików, z którymi nie miałam kłopotu od dłuższego czasu. Choć sam wygląd EOSa jest przyjemny i balsam ma potencjał ze względu na dobry, naturalny skład, to u mnie się nie sprawdził. Produkt w cenie regularniej kosztuje 25 zł za 8 g.



Miałyście jajeczka lub sztyfty EOS? Jak się u Was sprawdziły? 
Miał ktoś problem z popsutym opakowaniem?




niedziela, 10 lutego 2019

Jak oprzeć się promocjom i czy w ogóle jest sens to robić?

„Pieniądze szczęście nie dają, dopiero zakupy”. Znacie ten cytat? Marilyn Monroe wiedziała co my kobiety, lubimy najbardziej :). Gorzej, jeśli zakupy stają się główną rozrywką, a w dłuższej perspektywie powodują wyrzuty sumienia.

Powodów może być kilka, pusty portfel i brak funduszy na wymarzony sprzęt czy wakacje, przytłoczenie ilością rzeczy i brak miejsca na ich przechowywanie, wyrzucanie przeterminowanego jedzenia czy kosmetyków. 
 
 

Nieraz zdarzyło mi się w trakcie porządków znaleźć w szafie ubrania, które miałam na sobie raz lub wcale. Wiele z nich to efekt nieprzemyślanych zakupów lub promocyjnej ceny. Choć w ciągu ostatnich lat zauważyłam u siebie duży progres i staram się podchodzić do kupowania rozsądnie to ciągle promocje potrafią kusić. Nie mam nic przeciwko kupowania na wyprzedażach, pod warunkiem, że rzeczywiście potrzebujemy danej rzeczy i przemyśleliśmy jej zakup.

Myślę, że sporym błędem jest obliczanie ile możemy zaoszczędzić kupując coś w okazyjnej cenie. Prawda jest taka, że kupując nie oszczędzasz, tylko wydajesz. Wrzucając do koszyka kolejną pomadkę przecenioną z 20 zł na 12 zł, wydajesz nieco ponad dyszkę, więc ciężko mówić o realnej oszczędności. Często mamy wrażenie, że okazja się nie powtórzy, żal nie kupić, w końcu to tylko kilka złotych. Warto jednak wziąć poprawkę na to, że małe sumy, które pozornie nie obciążają budżetu po jakimś czasie dają pokaźną kwotę. Inną sprawą są nieuczciwe praktyki sklepów i sztuczne zawyżanie cen, w celu stworzenia wrażenie, że towar sprzedawany jest za ułamek ceny wyjściowej. 
 
promocje czy warto
 
Zdarzyło mi się wpaść w pułapkę kupowania „na zapas”. Z resztą kto tego nie doświadczył niech pierwszy rzuci kamień. Po kilku latach blogowania i drastycznych doświadczeń – wyrzucanie z bólem serca przeterminowanych produktów, udało mi się zminimalizować zapasy kosmetyczne. O tym jak tego dokonałam pisałam tutaj. Myślę, że przy okazji tego wpisu warto też odświeżyć stary, ale nadal aktualny post z wyjaśnieniem dlaczego nie warto kupować na zapas.


Ciekawa jestem Waszych przemyśleć na ten temat?
Jesteście zakupowymi minimalistkami, czy raczej łatwo wpadacie w pułapkę promocji?

środa, 6 lutego 2019

Lekki krem nawilżający pod makijaż La Roche Posay Hydreane Legere

 
Znalezienie lekkiego kremu do twarzy, którego można używać pod makijaż nie jest łatwe przy mojej tłustej skórze. Kremy matujące często działają odwrotnie i zamiast matować, nasilają błyszczenie. Z kolei cięższe smarowidła potrafią obciążać cerę. Idealnym rozwiązaniem, które dobrze się u mnie sprawdza jest używanie mocno-nawilżającego kremu na noc i lekkiego na dzień. Ostatnio przy porannej pielęgnacji towarzyszy mi lekki krem nawilżający dla skóry wrażliwej La Roche Posay Hydreane Legere.
 
opinie recenzje blog kosmetyczny

Tubka kremu jest poręczna i wygodna w użytku. Opakowanie skrywa w sobie 40 ml specyfiku, za który zapłacimy ok. 50 zł. Produkt jest biały, lekki i gładki w konsystencji. Ma delikatny, przyjemny zapach. Szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej powłoki. Dobrze sprawdza się jako baza pod podkład. Nie zauważyłam, żeby skracał trwałość makeupu, czy potęgował przetłuszczanie cery. Niestety słabo nawilża. Do cery tłustej spisuje się dobrze, stosowany na zmianę z bardziej treściwym kremem na noc. Obawiam się jednak, że osoby z suchą, czy normalną skórą nie będą zadowolone. 
 
skład sklad

Powiem szczerze, że lubię ten krem, mimo tego że nie zapewnia dogłębnego nawilżenia. Mała tuba jest łatwa do zabrania na wyjazd. Uważam, że kosmetyk jest godny uwagi, choć jego cena powinna być niższa, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę jego wydajność. Nie wykluczone, że będę do niego wracać, jeśli uda mi się trafić na jakąś promocję.


Lubicie kremy do twarzy La Roche Posay?

niedziela, 3 lutego 2019

Kosmetyczne podsumowanie stycznia

Wraz z końcem miesiąca przyszła pora na podsumowanie zużyć kosmetycznych. Styczeń był dla mnie dosyć pracowity i nie obfitował w dużą ilość pustych opakowań. Z niecierpliwością wyczekuję wiosny, bo wraz z ciepłą pogodą oraz dłuższymi dniami poprawia się moje samopoczucie i łatwiej regularnie sięgać mi po pielęgnację. 
 
Do denkowego koszyczka w ostatnim czasie trafiły:


ANNAYAKE serum przeciwzmarszczkowe (miniatura)
Znalazłam ją w kalendarzu adwentowym Douglas.
Działanie było ok, ale za tak wygórowaną cenę spodziewałam się czegoś więcej.
Nie kupię opakowania pełnowymiarowego. 
 

Selfie Project maska na tkaninie #WildTiger 
Urocza maseczka w płachcie, o której pisałam tutaj.
Nie wiem czy kupię ponownie. 


Balea pomadka z masłem shea i olejem arganowym
Mimo dobrego składu okazała się dla mnie za słaba.
Pisałam o niej  tutaj.
Nie kupię ponownie.


Mincer rozświetlający krem pod oczy Vita C Infusion
Krem spisał się nieźle, ale mam wrażenie, że moja skóra potrzebuje bardziej treściwego kosmetyku.
 Recenzja.
Nie kupię ponownie.


Yves Rocher maseczka z glinką marokańską do twarzy i włosów
Kolejny poprawny produkt, do którego nie miałam wielu zastrzeżeń, jednak nie wyróżnił się na tyle, abym planowała ponowy zakup.
Recenzja.
Nie kupię ponownie.


Balea miodowe mydło w kostce
Kupiłam z ciekawości, w niskiej cenie i powiem, że mam do niego bardzo neutralne nastawienie. Mydło w kostce jakich wiele.
Nie wiem czy kupię ponownie.


Balea żel pod prysznic Sensitive aloes


Jessa płyn do higieny intymnej
Kolejny zakup z DMu. Wybrałam wersję do skóry wrażliwej, ale mam wrażenie, że ma tendencję do podrażniania delikatnej skóry.
Nie kupię ponownie.


Tutti Frutti żel peelingujący brzoskwinia i mango
Przyjemny kosmetyk o fajnym, owocowym zapachu. 
Pisałam o nim tutaj
Byłam z niego zadowolona, ale zamiast żelu peelingującego, wolę zwykły peeling.
Nie wiem czy kupię ponownie.


Balea żel pod prysznic Sensitive
Kosmetyk o delikatnym zapachu. Dobrze oczyszczał i nie przesuszał skóry.
Kupię ponownie.


Jak widzicie, w moim denku przewinęło się sporo przeciętniaków. Niby nie ma powodów do narzekań, a jednak pozostał mały niedosyt. Mam nadzieję, że w przyszłym denku znajdą się perełki kosmetyczne.


Znacie któryś z tych produktów?