poniedziałek, 29 marca 2021

Co przyniósł marzec i kwiecień?

Dzisiejszy wpis zatytułowałam 'co przyniósł marzec i kwiecień?', chociaż bardziej adekwatnym nagłówkiem byłoby 'co przyniósł listonosz?'. Pewnie domyślacie się, że dzisiejszy post będzie poświęcony kosmetycznym nowościom. Miałam wrażenie, że w ostatnim czasie tych paczek nie było dużo, ale jak zebrałam wszystko razem okazało się, że jest co pokazać. 

 


Na pierwszy ogień pójdzie dosyć spore zamówienie kosmetyków Rituals. Pewnie zauważyliście, że od pewnego czasu pojawiają się one coraz częściej na blogu. Korzystam z okazji, że mam do nich łatwy dostęp. Kilka pierwszych produktów świetnie się u mnie sprawdziło, a kolejne coraz mocniej mnie ciekawią, dlatego postanowiłam poznać bliżej tą markę. Skusiłam się na krem do rąk The Ritual of Sakura oraz piankę pod prysznic The Ritual of Holi. 

 

kosmetyki Rituals
 

O delikatnej piance do mycia twarzy The Ritual of Namaste pisałam Wam już wcześniej. Spisała się u mnie na tyle dobrze, że kupiłam kolejne opakowanie. Zachęcona działaniem serii The Ritual of Namaste postanowiłam przetestować, również piankę do mycia twarzy Velvety Smooth Cleansing Foam.

 

The Ritual of Mehr

 

W gratisie dostałam zestaw składający się z mini pianki do mycia ciała oraz odświeżacza powietrza z serii The Ritual of Mehr, która wcześniej nazywała się The Ritual of Happy Buddha. Starą serię znam i chętnie sprawdzę, czy rzeczywiście zapach został 'odświeżony'.

 

Suchy olejek nuxe

Skończyła mi się miniaturka suchego olejku Nuxe Huile Prodigieuse. Nie spodziewałam się, że ten produkt będzie taki dobry. Nakładałam go na twarz pod krem i jego działanie mnie zachwyciło, dlatego zamówiłam duże opakowanie. 

 

Nuxe masełko do ust

 

Wiele dobrego słyszałam o sławnym balsamie do ust Reve de Miel oraz kremie do rąk z tej samej serii. Mimo, że mam sporo pielęgnacyjnych kosmetyków do ust, spełniłam swoją zachciankę. Pierwsze testy już za mną, a wrażenia jak na razie bardzo pozytywne. 

 

henna do brwi delia

 

Moją kosmetyczkę zasilił nawilżający podkład Max Factor Miracle Second Skin Hybrid Foundation oraz nowa pudrowa henna do brwi Delia

 

Weleda balsam do ust
 

Do testów dostałam zestaw Weleda składający się z balsamu do ust Skin Food Lip Butter, mini żelu pod prysznic oraz delikatnego szamponu i żelu do mycia ciała z serii baby. Fajnie, że wreszcie uda mi się poznać tą markę.

 

Skusiliście się ostatnio na coś nowego czy raczej ograniczyliście zakupy, chociażby przez zamknięte galerie handlowe?


 

czwartek, 25 marca 2021

Przegląd kosmetyczki: moje WSZYSTKIE pomadki do ust


Po krótkiej przerwie wracam do wpisów z przeglądem kosmetyczki, czyli ujawniam zawartość mojej toaletki. W niektórych kategoriach, liczba produktów jest bardzo rozsądna. Moje wszystkie podkłady, pudry i korektory mogliście zobaczyć w tym wpisie. Ochronne pomadki i balsamy do ust pokazywałam Wam  tutaj, a było co oglądać ;). Podobnie jest w przypadku kolorowych produktów do ust. Niestety ze względu na obowiązek noszenia maseczek, większość z nich leży zapomniana i czeka na lepszy czas. 
 
szminki do ust przegląd kolorów

Znajdziecie u mnie zarówno pomadki matowe, błyszczące jak i satynowe. Wrzuciłam Wam swatche kolorów, ale mam wrażenie, że na zdjęciu wyglądają dosyć podobnie, mimo że każdy z nich jest inny. Pierwsza z lewej jest nudziakowa pomadka Clinique w odcieniu 01 nude pop (1). Nie wysusza ust i świetnie nadaje się na co dzień. Złota Pierre Rene 05 dusty cedar (2) ma opakowanie zamykane na magnes i chyba to najbardziej w niej lubię ;). Miniaturka Clinique w kolorze 13 Love Pop (3), ma błyszczące drobinki i pochodzi z kalendarza adwentowego. Nie jestem fanką tego typu wykończenia i kolor też średnio mi odpowiadał, ale na ustach wygląda całkiem ok. Biały sztyft to matowa szminka Essence this is me 13 brave (4). W drogerii kolor wydawał się inny niż w rzeczywistości i w efekcie rzadko po nią sięgam. Essence velvet matte lipstick (5) w kolorze nr 3 to połączenie nudziaka z brudnym różem. Ma matowe wykończenie i idealny odcień <3.

przegląd szminek
 
Matowa pomadka w płynie Semilac 421 natural beauty (6) ma zastygającą formułę. Lubi podkreślać wszelkie niedoskonałości i przez to nie do końca wygląda naturalnie. Ma za to świetną trwałość, również w kontakcie z jedzeniem i piciem. Na końcu rzędu widzicie nawilżającą pomadkę Pierre Rene Hydra Elegance H05 w jasnym różu (7). Niestety z perspektywy czasu widzę, że takie kolory nie są dla mnie. Tą samą pomadkę mam także w czerwonym kolorze z drobinkami (9). Fajnie wygląda na ustach, ale brokat wędruje po całej twarzy, szminka jest nietrwała i lubi się nierównomiernie ścierać. 

pierre rene szminka

Eveline Lovers Rougue 2w1 Moisture&Colour Lip Balm (8) nie zachwyca ani opakowaniem ani trwałością, ale ma idealny kolor, mam nr 5. Jak dotąd nie udało mi się znaleźć odpowiednika w podobnym odcieniu. Matowa pomadka Semilac Classy Lips 067 juicy strawberry (10) to prawdziwa petarda pod względem pigmentacji. Czerwona matowa pomadka pochodzi z kalendarza Yves Rocher, ale nie wiem czy taki odważny kolor się u mnie sprawdzi, dlatego ciągle jej nie rozpakowałam. 

błyszczyk delia starlike

W mojej kolekcji nie zabrakło błyszczyków do ust. Nie jest to mój ulubiony rodzaj kosmetyków do ust, dlatego mam tylko 2 sztuki. Błyszczyk Delia Starlike lipgloss ma fajną, lekką konsystencję, która nie skleja usta. Wygląda bardzo naturalnie, ale szybko znika z ust. Błyszczyk Clinique Pop Splash Lip Gloss nr 11 Air Kiss znalazłam  w kalendarzu adwentowym. Ma cięższą, odżywczą formułę, wytrzymuje ok. godziny na ustach, ale niestety mocno się lepi.

 
Używacie regularnie szminek czy z nich zrezygnowałyście przez maseczki?
Lubicie kolorowe kosmetyki do ust? Ile sztuk macie w zapasie? 
 
 

poniedziałek, 22 marca 2021

Pierwszy dzień wiosny & nowości w mojej szafie

Z ulgą i radością doczekałam się pierwszego dnia wiosny. Nie lubię zimna, dlatego co roku z utęsknieniem czekam na ocieplenie. Zmiana pogody przynosi zazwyczaj poprawę mojego humoru, a niestety ostatnio bywa z nim różnie. Staram się cieszyć z małych rzeczy, ale powiem szczerze, że przedłużająca się sytuacja związana z covid-19 mocno daje w kość... Przejdźmy, jednak do przyjemniejszej części wpisu, w której chciałam pokazać Wam nowości w mojej szafie. Wszystkie rzeczy pochodzą ze strony femmeluxe.co.uk. Oprócz sprawdzonych zestawów dresowych, skusiłam się na 2 pary koronkowego body. 
 
body suit maura


Pierwsze z nich wykonane jest z połączenia delikatnego siateczkowego materiału i koronki. Jest ładnie skrojone, miseczki posiadają fiszbiny, body jest zapinane w kroku na zatrzaski. Ramiączka są regulowane, ale mimo wszystko body jest na mnie trochę za długie. Myślę, że lepiej będzie leżeć na wyższych dziewczynach, niż na moim skromnym 168 cm. 

koronkowe body
bodysuit


Drugi model wykonany jest w całości z koronki. Zamówiłam rozmiar L, który leży idealnie. Body można łatwo dopasować do figury dzięki regulowanym gumkom na plecach oraz regulacji na ramiączkach. Minusem jest brak zapięcia w kroku, ale tą wadę można mu wybaczyć, bo wygląda naprawdę świetnie. 

czarna koronka

Oba body mile zaskoczyły mnie jakością wykonania. Są ładnie skrojone i dobrze zszyte. Nie znalazłam niedoróbek w postaci krzywych szwów, źle spasowanego materiału czy prującej się koronki. Na stronie Femme Luxe dostępne są również inne modele -> black bodysuits.

zestaw dresowy

Oczywiście w mojej współpracowej paczce nie mogło zabraknąć wcześniej wspomnianych dresów. Tym razem wybrałam brzoskwiniowy zestaw z rozpinaną bluzą. Zarówno spodnie jak i góra są ocieplane, dlatego fajnie sprawdzają się w chłodniejsze dni. Materiał jest przyjemny dla skóry, ale obawiam się, że po czasie może się kulkować. 

dres damski

Nieco luźniejszy krój ma szary zestaw ze zdjęcia powyżej. Spodnie wyglądają trochę jak alladynki. Bluza z kapturem ma oversizowy krój. Dres jest ocieplany i bardzo komfortowy w noszeniu. Więcej dresowych zestawów możecie zobaczyć klikając -> womens tracksuit sets. Polecam przejrzeć, także inne zakładki, w których znajdziecie sporo inspiracji na zbliżające się lato i wiosnę, przykładowo summer tops.
 


Cieszycie się z nadejścia wiosny?
Też dokuczają Wam covidowe restrykcje?



niedziela, 14 marca 2021

3xNIE, te kosmetyki się u mnie nie sprawdziły

Na moim blogu przewija się sporo kosmetyków. Zazwyczaj pokazuję Wam, te które moim zdaniem są warte uwagi, ale nie zawsze. Zdarzają się niewypadły, które niekoniecznie muszą być bublem samym w sobie, ale po prostu nie pasują do mojego typu skóry lub preferencji. Dzisiaj chciałam wspomnieć o trzech takich produktach. 
 
 


Pierwszym z nich jest balsam do ciała Solverx sensitive skin woman body balm. Nie polubiłam się z nim z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest bardzo długi czas wchłaniania, a drugim zapychanie. Po jego użyciu na dekolcie i ramionach pojawiają się u mnie wypryski. Produkt przeznaczony jest do skóry wrażliwej i ma w składzie mieszankę olei, niestety mi ona nie służy. Dla kontrastu dodam, że szampon z tej serii sprawdza się u mnie rewelacyjnie, ale jak widać każda marka ma lepsze i gorsze produkty. 
 
Solverx balsam do ciała sensitive

 

Pomadka Yves Rocher o zapachu leśnych jagód być może nie zasłużyła na miano bubla, ale jej działanie jest dalekie od ideału. Produkt działa bardzo powierzchownie, natłuszcza, a nie nawilża. Na ustach wyczuwalna jest nieprzyjemna powłoczka, która szybko się zjada, dlatego co chwilę trzeba ponawiać aplikację. Mam jeszcze około połowy sztyftu i pewnie go zużyję, ale nie planuję ponownego zakupu.

Ostatnim kosmetykiem z tego zestawienia jest mydło w płynie Yves Rocher, również z edycji świątecznej. Produkt miał bardzo ładne opakowanie i śliczny zapach, niestety strasznie wysuszał skórę. Moje dłonie bardzo ucierpiały przy jego stosowaniu. Muszę przyznać, że dawno żadne mydło nie wysuszyło mi tak mocno skóry.


Miałyście jakiś z tych produktów?
Trafiły się Wam ostatnio jakieś niewypały kosmetyczne? 
 
 

piątek, 5 marca 2021

Pierwszy milion trzeba ukraść?


Mówią, że pierwszy milion trzeba ukraść. Mimo że (jeszcze) nie doszłam do poważnych pieniędzy, to nie zgadzam się z tym powiedzeniem. Wg mnie dobry pomysł i ciężka praca przynoszą efekty i tego się będę trzymać. W każdym razie dzisiaj nie o pieniądzach miało być, choć mowa o moim pierwszym milionie. Jeśli spojrzycie na licznik na dole bloga, zobaczycie, że niedawno przekroczył milion wyświetleń, co pokazuje, że ciągle chętnie tutaj zaglądacie. Bardzo mnie to cieszy i dziękuję, że jesteście <3. Przy okazji pierwszej ‘bańki’ postanowiłam zrobić małe podsumowanie. 
 

Trochę statystyk

Pierwszy wpis na blogu pojawił się w kwietniu 2013 roku, co oznacza, że blog Kosmetyczne Pasje ma już prawie 9 lat. W przyszłym roku stuknie okrągła, 10-ta rocznica. Przez ten czas napisałam ponad 730 wpisów, pod którymi zostawiliście ponad 17 tys. komentarzy. Najchętniej czytanym wpisem był: Jak odświeżyć śmierdzące buty? 6 sposobów, który ma ponad 35 tysięcy wyświetleń. Jak widać, problem jest ponadczasowy (haha), ciągle pojawia się w top 7 na pasku bocznym.


sypki cień do powiek
 
 
Co się zmieniło?

Zmieniło się w zasadzie wszystko. Blogosfera, którą pamiętam z początków swojej blogowej przygody praktycznie nie istnieje. Kiedyś liczyła się spontaniczność, mało kto zwracał uwagę na perfekcyjne zdjęcia. Wystarczyła chęć do pisania i podzielenia się swoim punktem widzenia. Dzisiaj coraz więcej osób wybiera youtube lub Instagram, gdzie zamiast tekstu, mamy idealne zdjęcia lub przekaz w formie filmiku. Nic więc dziwnego, że wiele blogów nie przetrwało próby czasu i tylko nieliczne z tych, które pamiętam nadal są aktywne. Zakładając bloga, nie przyszło mi nawet do głowy, że można na tym zarobić, a przecież dziś zarabianie na social media nikogo nie dziwi. Konsekwencją jest ogromna konkurencja na rynku influencerów, która moim zdaniem niejednokrotnie przekłada się na spadek jakości, chociażby w odniesieniu do uczciwej oceny reklamowanego produktu.


laptop na łóżku

 
Co dało mi blogowanie?

Dzięki blogowaniu poznałam wiele ciekawych osób. Okazją do spotkań w realu były targi kosmetyczne,  spotkania blogerek czy konferencje tematyczne, które oprócz kontaktu z koleżankami po fachu, dawały solidną dawkę wiedzy. Przez minione 9 lat sporo nauczyłam się o prowadzeniu własnej strony i social media. Kupiłam aparat fotograficzny, zaczęłam robić lepsze zdjęcia, uczyć się ich obróbki i rozwijać swój profil na Instagramie. Poznałam mnóstwo ciekawych marek kosmetycznych, poszerzyłam wiedzę na temat składów kosmetyków i rozwinęłam swoje umiejętności makijażowe. To tylko kilka korzyści, jakie przyniosło mi prowadzenie bloga i mam nadzieję, że przyszłe lata będą równie owocne.


Czy znajdą się tutaj osoby, które pamiętają początki mojego bloga?

Dajcie znać w komentarzach od kiedy tutaj zaglądacie i czy pamiętacie blogosferę z dawnych lat?