środa, 28 października 2015

Korektor mineralny Lily Lolo



Długo opierałam się kosmetykom mineralnym z obawy, że nie sprawdzą się przy mojej tłustej i problematycznej cerze. Byłam pewna, że nie są w stanie zapewnić mi dostatecznego krycia. Mimo to postanowiłam sprawdzić minerały na własnej skórze i dzisiaj chciałabym Wam przestawić moja opinię na temat mineralnego korektora Lily Lolo

Czym charakteryzuje się korektor?

- nie zawiera drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek, parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwników i konserwantów
- bezzapachowy
- lekka, jedwabista konsystencja i beztłuszczowa formuła
- dzięki zawartości naturalnych składników, ma właściwości lecznicze i hamujące powstawanie nowych wyprysków
- matowe wykończenie
- 100% naturalny 

swatche kolor


Odcień jaki posiadam dedykowany jest do skóry jasnej i nazywa się Barely Beige. Przeznaczony jest do tuszowania skaz i wyprysków skórnych, a także cieni pod oczami. W moim przypadku stosowany był tylko na krostki, więc nie wiem jak sprawdzi się w innej roli. 

Barely Beige (klik)

Korektor znajduje się w słoiczku z sitkiem, w którym znajdziemy. 5 g kosztuje 51.20 zł (do kupienia tutaj). Kosmetyk ma bardzo fajna formułę, która bez problemu ‘przylepia’ się do skóry. Z łatwością można go zaaplikować na problematyczne miejsce, dozując krycie poprzez dodawanie kolejnych warstw, przy czym uzyskany efekt pozostaje naturalny. W większości przypadków jedna warstwa wystarcza, gdyż korektor posiada zaskakująco dobre krycie, jak na sypki, produkt mineralny. Dodatkowo przy regularnym stosowaniu rzeczywiście niweluje wypryski. Działa bardzo fajnie, zwłaszcza na świeże krostki, które szybko przysychają. Poza tym posiada krótki skład i jest niezwykle wydajny. Myślę, że warto w niego zainwestować, mimo że cena jest dosyć wysoka. Biorąc pod uwagę wydajność, działanie i fachową pomoc przy doborze kosmetyków oferowaną przy zakupie, jest to dobra inwestycja. 

Skład
Kaolin, Tlenek Cynku, Dwutlenek Tytanu, Tlenki Żelaza

Produkt otrzymałam w ramach współpracy z firmą Costasy, której dziękuję za możliwość przetestowania produktu.

Używałyście kiedyś mineralnych korektorów? Jak wrażenia?

poniedziałek, 26 października 2015

Lirene multifunkcyjny krem do twarzy na dzień

lirene krem do twarzy recenzje opinie blog
Poszukiwanie kremu na dzień przy mojej tłustej skórze jest nie lada wyzwaniem. Szukam kremu, który nawilży cerę, ale nie będzie nasilał jej świecenia się. Oczywiście mogłabym sięgnąć po krem matujący, ale z doświadczenia wiem, że większość z nich przesusza skórę i nasila błyszczenie. Dzisiaj będzie kilka słów o drogeryjnym kremie Lirene na dzień.

Opakowanie należy do standardowych. Słoiczek o pojemności 50 ml znajdziemy w kartoniku opatrzonym mnóstwem informacji na temat specyfiku. Najważniejsze z nich wrzuciłam poniżej. Konsystencja kremu jest bardzo lekka, wchłania się on błyskawicznie. Niewielka ilość wystarcza do pokrycia twarzy, przez to ma dobrą wydajność. Kosmetyk ma delikatny, przyjemny zapach, który szybko ulatnia się po aplikacji. Produkt delikatnie nawilża, nie podkreśla suchych skórek i nie powoduje ich powstawania. Wg mnie nie matuje, mimo, że producent obiecuje takie działanie. Rzeczywiście łagodzi niewielkie podrażnienia i poprawia elastyczność skóry. Nie zapychał mnie i nie zwiększył ilości niedoskonałości na mojej buzi.


Skład
Generalnie jestem z niego zadowolona, mimo, że obietnica matowania nie została spełniona. Nie nastawiałam się, jednak na kupno kremu matującego, dlatego jestem usatysfakcjonowana. Myślę, że za cenę ok. 15 zł jest to bardzo przyzwoity, drogeryjny krem do twarzy.


Możecie mi polecić jakiś lekki krem do twarzy, który nie nasila błyszczenia?

czwartek, 22 października 2015

Perfumy Nicole po raz drugi – zapach 108


Jakiś czas temu na moim blogu mogliście znaleźć wpis na temat wody perfumowanej Nicole nr 009 (klik). Ostatnim razem wybrałam tradycyjny zapach z grupy "kwiatowe", jednak nie do końca trafiłam. Zapach okazał się dosyć ciężki, raczej wieczorowy, dlatego tym razem skoncentrowałam się na poszukiwaniu świeżych, orzeźwiających perfum. Padło na nr 108, którego kompozycja przedstawia się następująco:
 
grejpfrut, jabłko, fiołek, biała ambra, ogórek, 
tuberoza, drzewo sandałowe, konwalia, magnolia, róża

Zapach jest piękny, dokładnie taki jak lubię. Nie za ciężki, świeży, orzeźwiający. Jeśli spojrzymy na składniki zapachowe to w dużym stopniu pokrywają się z perfumami DKNY Be Delicious. Mam wrażenie, że ten zapach jest szalenie kobiecy i zmysłowy. Miłym zaskoczeniem było to, że utrzymuje się na skórze dużej niż nr 009. Dodatkowo wystarcza niewielka ilość, aby czuć na sobie perfumy przez długi czas. Jeśli ktoś lubi takie kompozycje to jak najbardziej polecam.


blog

Po raz drugi przekonałam się, że Nicole Cosmetics gwarantuje dobrą jakość w przystępnej cenie – 24,99 zł / 30 ml. Nr 108 stał się moim nowym ulubieńcem.


Jakie zapachy Nicole polecacie?


wtorek, 20 października 2015

Cukiereczek do rąk od Essence - 24h hand protection balm cherry&coconut

krem do rąk wiśnia kokos

Krem do rąk to absolutny must have zwłaszcza na jesień i zimę, gdy dłonie są szczególnie narażone na przesuszenie. Jednak kupić dobry krem do rąk nie jest wcale łatwo, mimo, że w drogeriach aż uginają się półki od ich nadmiaru. Dzisiaj prezentuję krem marki Essence w uroczym opakowaniu. Czy oprócz niego ma jeszcze jakieś zalety? Zaraz się przekonacie. 



Opakowanie posiada różową szatę graficzną, która przyciąga wzrok. Tuba zaopatrzona jest w zamknięcie typu klik i zawiera 100 ml specyfiku. Krem ma zapach wiśniowo-kokosowy. Nuta zapachowa jest bardzo słodka, mocno wyczuwalna na dłoniach, myślę, że dla wielu osób może być drażniąca lub zbyt nachalna.

blog recenzje wiśnia kokosowy

Konsystencja jest gęsta, krem długo się wchłania i pozostawia wyczuwalną warstwę. Mam wrażenie, że mimo to wcale dobrze nie nawilża dłoni (a na pewno nie 24 h). Efekt jaki daje jest krótkotrwały, a po dłuższym stosowaniu mam wrażenie, że dłonie stają się szorstkie. Ze względu na tłustość, nie nadaje się do stosowania na dzień. Jak dla mnie to typowy przeciętniak w ładnym opakowaniu. 


Skład

Znacie? Też Was skusiło ładne opakowanie?

sobota, 17 października 2015

Inveo Naturalne serum do rzęs – początek kuracji

Chciałabym się dzisiaj podzielić z Wami moimi pierwszymi wrażeniami odnośnie naturalnego serum do rzęs Inveo. Produkt stosuję od kilku dni, a w moje łapki wpadł on za pośrednictwem portalu TrustedCosmetics

Co o serum pisze producent?
Naturalne serum odbudowujące do rzęs oparte jest na ekstraktach roślinnych i peptydach miedziowych. Bogata kompozycja naturalnych ekstraktów roślinnych – m.in. z kiełków soi, pszenicy, ekstraktu z żeńszenia, gotu koli, bajkaliny oraz kompleksu peptydowego z miedzią wzmacnia strukturę rzęs i uelastycznia je zapobiegając uszkodzeniom. Stymuluje ich regenerację oraz wzrost. Serum polecane jest do pielęgnacji kruchych, wypadających, przerzedzonych i osłabionych rzęs ale również do utrzymywania ich w doskonałej kondycji.
Więcej informacji znajdziecie na blogu Inveo

Pora na wizualizację jak rzęsy prezentują się przed rozpoczęciem kuracji.


Moje pierwsze wrażenia po kilku dniach stosowania

- serum mnie nie uczuliło
- nie podrażnia oczu
- nie spowodowało zwiększonego wypadania rzęs
- pędzelek umożliwia wygodną i precyzyjną aplikację

Dlaczego zdecydowałam się wypróbować ten kosmetyk?
Moje rzęsy nigdy nie należały do okazałych. Są niezbyt długie, rzadkie i niepodkręcone. Postawiłam sobie za cel trochę o nie zadbać i mam nadzieję, że Inveo mi w tym pomoże.

czwartek, 15 października 2015

Tołpa botanic amarantus – rozświetlający krem pod oczy


recenzje opinie blog

Już jakiś czas temu stuknęła mi 25ka i od tego czasu staram się bardziej przykładać do pielęgnacji twarzy. Dotąd sporadycznie używałam kremu pod oczy, ale zdecydowałam, że muszę to zmienić. W moje ręce wpadł nawilżający krem rozświetlający pod oczy z serii Tołpa botanic amarantus


Moja skóra pod oczami nie jest wymagająca. Potrzeba jej jedynie dawki nawilżenia i odrobiny rozświetlenia, dlatego ten krem wydał się być dla mnie idealny. Produkt ma pojemność 10 ml, znajduje się w aluminiowej tubce, która ogranicza wnikanie bakterii. Tuba mieści się w kartoniku, który opatrzony jest wszystkimi najważniejszymi informacjami.


Działanie
Krem jest lekki, szybko się wchłania przez co jest niezwykle wydajny. Nie pozostawia lepiej warstwy, ale niestety nie wiem jak spisuje się pod makijażem, gdyż nie używam korektora pod oczy. Jego codzienne stosowanie sprawia, że skóra jest nawilżona. Nie błyszczy się, nie wygląda na tłustą, a spojrzenie zyskuje blask. Po regularnym stosowaniu cienie pod oczami są minimalnie mniej widoczne. Generalnie jest to bardzo przyjemny produkt, do którego z chęcią jeszcze wrócę. Żałuję tylko, że nie jest trochę tańszy, gdyż kosztuje ok. 40 zł.


sklad


Znacie ten krem? Jakie są Wasze ulubione produkty pod oczy?



poniedziałek, 12 października 2015

Nivelazione chłodzący żel do nóg przeciw obrzękom

farmona krem do stóp


Lato już dawno za nami i problem puchnących stóp pewnie dla większości z Was jest już tylko wspomnieniem. Niestety osoby, których praca wymaga długiego stania lub ciągłego siedzenia w jednej pozycji mogą dalej zmagać się z tą dolegliwością. Mowa na przykład o mnie. W celu złagodzenia uczucia ciężkich nóg kupiłam chłodzący żel od Farmony.

Kosmetyk znajduje się w elastycznej tubie o pojemności 100 ml. Opakowanie jest ładne i funkcjonalne z korkiem zamykanym na zatrzask. Skupy się jednak na działaniu, które jest najważniejsze. Żel ma lekką formułę, szybko się wchłania i jest bardzo wydajny. Po aplikacji zapewnia efekt chłodzenia, który bardzo lubię. Producent zapewnia, że kosmetyk zmniejsza obrzęki, przynosi ulgę ociężałym nogom, poprawia ukrwienie i wzmacnia naczynia krwionośne. W moim przypadku niestety nie za dobrze radzi sobie ze zmniejszaniem obrzęków. Nie zauważyłam także wzmocnienia naczyń krwionośnych, choć może to być winą nieregularnego stosowania. Trochę jestem rozczarowana, że nie radzi sobie lepiej z opuchlizną i to dość mocno mnie do niego zniechęciło. Fajnie, że chłodzi, ale dla mnie samo chłodzenie to za mało.


farmona odświeżający krem do stóp miętowy


Skład
Aqua (Water), Glycerin, Propylene Glycol, Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut) Extract, Alcohol Denat., Ruscus Aculeatus (Butcher's Broom) Root Extract, Citrus Limon (Lemon) Peel Extract, Vaccinium Myrtillus (Bilberry) Fruit Extract, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Caesalpinia Spinosa Gum, Menthol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Diazolidinyl Urea, Iodopropynyl Butylcarbamate.


Cena tego specyfiku to ok. 9 zł.

Używacie tego typu produkty? Znacie delikwenta?

piątek, 9 października 2015

Podkład Rimmel Wake Me Up


Widziałam już sporo recenzji na temat tego podkładu, mimo to postanowiłam dorzucić swoje trzy grosze. Zacznę od tego, że jest to produkt rozświetlający, na który na pewno bym się nie zdecydowała przy mojej tłustej cerze. Na szczęście złożyło się tak, że dostałam go do testów i zostałam przyjemnie zaskoczona jego działaniem.

Kosmetyk znajdziemy w szklanej butelce z wygodną pompką. Opakowanie jest nie tylko estetyczne, ale także praktyczne. Podkład zawiera kompleks witaminowy. Wg obietnic producenta zapewnia nawilżenie oraz rozświetlenie skóry. 



Testowałam najjaśniejszy odcień, czyli 100 Ivory, który idealnie stopił się z moja bladą cerą. Produkt posiada maleńkie migoczące drobinki, które odbijają światło. Bałam się, że będą podkreślać przetłuszczanie się skóry, ale po przypudrowaniu nic takiego nie miało miejsca. Nadały natomiast one efekt zdrowej i rozświetlonej skóry. 

Kosmetyk delikatnie nawilża, nie podkreśla suchych skórek. Dobrze prezentuje się na skórze nakładany pędzlem, ale także palcami. Jeśli chodzi o krycie to jest ono słabe. Podkład nadaje się na co dzień oraz na ciepłe dni. Ogólnie jestem zadowolona z jego działania i cieszę się, że trafił w moje ręce. 
 swatche

Niestety produkt lubi ciemnieć, wiele osób skarży się, że jest to widoczne na twarzy. Ja nie zauważyłam, żeby zmieniał kolor po nałożeniu. Muszę jednak przyznać, że jakiś czas po otwarciu butelki utlenił się do pomarańczu i to znacznie przed upływem jego terminu ważności. Jego kolejną wadą wg mnie jest cena – 39 zł bez promocji. Myślę, że gdyby oscylowała wokół 30 zł byłoby idealnie.

Jestem strasznie ciekawa Waszych ulubionych podkładów. Piszcie koniecznie w komentarzach jaki macie rodzaj cery i który podkład się u Was najlepiej sprawdza.

wtorek, 6 października 2015

Aussie odżywiająca mgiełka do włosów Miracle Recharge Moisture

odżywka w sprayu bez spłukiwania w mgiełce

Rzadko sięgam po odżywki do włosów w spray’u, ponieważ ich działanie jest znacznie słabsze niż tych to spłukiwania. Mimo to czasem je kupuję. Zastanawiacie się dlaczego? Z kilku prostych powodów: lubię, gdy moje włosy ładnie pachną po umyciu, więc jest to pewnego rodzaju ‘perfum’ do czupryny. Poza tym, gdy włosy wyschną potrzebuję czegoś co dodatkowo ułatwi ich rozczesywanie. Po trzecie, odżywki w sprayu świetnie spisują się do „zwilżania” włosów przed olejowaniem.

Od dłuższego czasu w mojej łazience gości mgiełka Aussie i najwyższa pora napisać o niej kilka słów. Kosmetyk zamknięty jest w uroczej butelce z wypukłym wzorem kangurów. Opakowanie jest zaopatrzone w atomizer, który się nie zacina i dość solidnie rozpyla produkt. Nie trzeba się męczyć z długim przyciskaniem pompki. Mgiełka pięknie pachnie, ma fajny, słodki zapach, który przez jakiś czas utrzymuje się na włosach. Formuła zawiera olejek ze australijskich orzechów makadamia.


odżywka do pryskania
skład

Moim zdaniem działanie jest całkiem przyzwoite jak na produkt tego typu. Zauważyłam, że włosy łatwiej się rozczesują po użyciu tego preparatu. Są bardziej miękkie i delikatne. Dodatkowo produkt świetnie nadaje się do wygładzenia odstających kosmyków. Kosmetyk dedykowany jest do włosów przesuszonych, nie oszukujmy się jednak, że spray może zadziałać cuda na suche strąki. Do ekstremalnie przesuszonych i zniszczonych włosów potrzebna jest bardziej konkretna pielęgnacja. Jeśli chodzi o mnie to jestem na tak. Żałuje tylko, że mgiełka nie jest trochę tańsza (25 zł / 250 ml). 


Używacie czasem odżywki w sprey’u czy raczej się u Was nie sprawdzają?

sobota, 3 października 2015

Lawenda na paznokciach

Dawno nie miałam fioletowego lakieru w swojej kolekcji. Jeśli już kupowałam jakiś to raczej ciemny, wpadający w śliwkę. Za sprawą wygranego rozdania miałam okazję przetestować lakier MUA w pięknym lawendowym kolorze. Przyjemność podwójna, gdyż zarówno marka jak i kolor były dla mnie nowością.

Odcień nazywa się Frozen Yoghurt i myślę, że nazwa idealnie do niego pasuje. Lakier znajdziemy w szklanej buteleczce o pojemności 6.2 ml z tłoczoną nazwą firmy na froncie. Pędzelek jest klasyczny, w kształcie litery V bez ściętych rogów. Mi całkowicie odpowiada, tym bardziej, że bez problemu można nabrać idealną ilość kosmetyku. Myślę, że najlepiej podsumuję go opisując jego cechy charakterystyczne hasłowo. 
 Krycie: 2 warstwy
Schnięcie: 2-3 minuty
Trwałość: 2-3 dni
Cena: ok. 6 zł
Inne: nie smuży, nie bąbelkuje



Muszę przyznać, że pod względem jakości jestem całkiem zadowolona, choć trwałość mogłaby być ciut lepsza, ale od czego są topy?

Jak podoba się Wam kolor? Znacie markę MUA?