czwartek, 30 listopada 2017

A-DERMA Żel pod prysznic Surgras do suchej skóry


Jesień i zima to pory roku, podczas których skóra jest szczególnie narażona na przesuszenie. Niskie temperatury na zewnątrz oraz suche powietrze w ogrzewanych pomieszczeniach zdecydowanie nam nie służą. Moja skóra nie ma dużych tendencji do wysychania na wiór. Niestety wyjątkiem są dłonie, które zimą potrafią wyglądać fatalnie. W tym roku postanowiłam włączyć do jesiennej pielęgnacji nawilżający żel pod prysznic Surgras o bogatej konsystencji. 


Co na temat kosmetyku pisze producent?
"A-DERMA Żel pod prysznic, ultra bogata konsystencja przeznaczony jest do pielęgnacji skóry suchej. Produkt bardzo dobrze oczyszcza skórę, dodatkowo odżywia ją i chroni. Preparat może być stosowany do twarzy i ciała. Żel pod prysznic zawiera unikalny składnik aktywny - młode pędy owsa RHEALBA, w 100% pochodzenia roślinnego. Składnik ten wpływa na redukcję suchości skóry i jest przez nią bardzo dobrze tolerowany. Żel nie zawiera mydła i parabenów."
 
 
Bohater dzisiejszego posta znajduje się w przezroczystej tubie o pojemności 200 ml, która zamykana jest na zatrzask. Opakowanie nie jest jakieś szczególne pod względem wyglądu, ale za to funkcjonalne. Bez problemu można dozować produkt i na bieżąco kontrolować jego zużycie. W zakrętce ukryty jest silikonowy zaworek, niestety przy końcu opakowania trzeba mocno naciskać i zdarza się, że wylatuje trochę za dużo żelu.

Na pierwszy rzut oka żel może wydawać się wodnisty, ponieważ swobodnie przelewa się w tubie. Po wyciśnięciu ma lekko olejową konsystencję. Dobrze się pieni, ale trzeba solidnie zwilżyć skórę lub dodać trochę wody. Dobrze oczyszcza i nie powoduje podrażnień. Ma ledwo wyczuwalny, neutralny zapach. Nie powoduje przesuszenia. Może być stosowany również do mycia twarzy, jednak ja przy mojej tłustej cerze tego nie próbowałam. Produkt dostępny jest online za ok. 25 zł. Myślę, że dla osób o bardzo suchej skórze będzie idealny. Ja jednak do niego nie wrócę, bo moja skóra nie jest problematyczna, a za 25 zł mogę mieć dwa lub 3 żele pod prysznic. 


Kojarzycie markę A-DERMA? 
Miałyście ten żel lub inne kosmetyki tej firmy?

niedziela, 26 listopada 2017

Alma K ochronny krem do rąk


Moje dłonie są dosyć wymagające, zwłaszcza w okresie zimowym. Nie wyobrażam sobie dnia bez kremu do rąk. Razem z ochronną pomadką do ust, stanowią mój kosmetyczny niezbędnik, bez którego nie ruszam się z domu. Przerobiłam wiele kremów do rąk i ciągle kupuję coś nowego. Obecnie mam ok. 10 różnych sztuk, na szczęście nie wszystkie są otwarte. Może się wydawać, że to duża ilość, ale wiem, że u mnie się nie zmarnują.

Dzisiaj chciałam Wam zaprezentować krem do rąk marki Alma K. Kosmetyk dostałam w miniwersji 40 ml na Meet Beauty, ale ostatnio widziałam go w drogerii Hebe, w cenie ok. 50 zł za 100 ml (w promocji można go kupić za ok. 35 zł). Cena jest wysoka, więc stwierdziłam, że warto sprawdzić i napisać na blogu czy produkt jest godny uwagi. 

hydrate

Moja wersja ma zakręcany korek, ale pełnowymiarowe opakowania zakończone jest zamknięciem na zatrzask. Szata graficzna jest minimalistyczna, zachowana w niebiesko-białej tonacji. Na stronie producenta możemy znaleźć krótki opis:

„Lekki, odżywczy i szybko wchłaniający się krem, łączący substancje ochronne oraz intensywnie nawilżające. Zawiera masło z nasion kakaowca, regenerujący olejek z dzikiej róży oraz minerały z Morza Martwego, aby nieustannie chronić skórę dłoni.”
 
Kosmetyk ma w miarę lekką konsystencję. Nie jest wodnisty, ale z pewnością nie można go zaliczyć do bogatych kremów. Moim zdaniem jest bezzapachowy, choć czasem wydaje mi się, że wyczuwam lekką, pudrową nutę. Niewielka ilość wystarcza do posmarowania rąk. Po aplikacji pozostawia wyczuwalną, lekko tłustą warstwę. Przy spierzchniętych dłoniach nie daje uczucia ulgi, skóra pozostaje ściągnięta. Wygładza dłonie, stają się przyjemne w dotyku, ale wydaje mi się, że to kwestia ochronnej warstwy, którą tworzy. Wiosną, gdy moje ręce nie potrzebowały specjalnej pielęgnacji spisywał się dobrze, natomiast teraz kompletnie nie daje sobie rady. Moim zdaniem nie jest warty swojej ceny, gdyż jego działanie jest powierzchowne i krótkotrwałe. 

Znacie ten krem?
Jakie są Wasze ulubione kremy do rąk?

czwartek, 23 listopada 2017

Produkty do pielęgnacji twarzy Dermena z serii Seboline

 
Na rynku dostępnych jest wiele kosmetyków pielęgnacyjnych, które bardzo często ukazują się całymi seriami. Czasem warto używać ich razem, gdyż poszczególne produkty z linii uzupełniają swoje działanie. Przyznam szczerze, że rzadko zdarza mi się sięgać po całą linię. Po latach pielęgnacji i obserwacji swojej skóry, jestem w stanie określić co mi służy oraz czego w mojej pielęgnacji brakuje. Wiem jednak, że nie dla każdego jest to oczywiste, więc gotowy zestaw powinien być ułatwieniem. Dzisiaj chciałam napisać kilka słów o produktach Dermena z serii Seboline, przeznaczonych do pielęgnacji cery tłustej, mieszanej i skłonnej do trądziku. 
 

 
Na pierwszy ogień pójdzie tonik normalizujący. Tonik jest niezwykle ważnym elementem codziennej pielęgnacji, niestety wiele osób w ogóle go nie używa. Jego zadaniem jest przywrócenie skórze naturalnego pH, co powoduje, że produkty pielęgnacyjne lepiej się wchłaniają. Kosmetyk znajduje się w zielonej buteleczce o pojemności 200 ml, z zamknięciem na zatrzask. Producent zapewnia, że ma on działanie łagodzące i nawilżające, reguluje wydzielanie sebum i ogranicza przetłuszczanie się skóry oraz powstawanie zmian trądzikowych. Rzeczywiście produkt wizualnie poprawia kondycję skóry, poprzez jej oczyszczenie i ściągnięcie porów. Moim zdaniem nie nawilża, a wręcz może odrobinę przesuszać, dlatego aplikacja kremu po użyciu jest obowiązkowa, ale wydaje mi się, że nikt nie kończy pielęgnacji na toniku, więc nie traktuję tego jako wadę. Podczas użytkowania nie wystąpiło u mnie podrażnienie czy zaczerwienienie.

Skład toniku:
Aqua, Butylene Glycol, Glycerin, Propylene Glycol, Hamamelis Virginiana Leaf Water, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Methyl Niacinamide Chloride, Saponaria Officinalis Leaf/Root Extract, 10-Hydroxydecanoic Acid, Sebacic Acid, 1,10-Decanediol, Salix Alba Bark Extract, Phenoxyethanol, Triethanolamine, Parfum, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Propylparaben, Potassium Sorbate, Butylparaben, Ethylparaben, Calcium Gluconate.

nawilżający krem normalizujący skład
 
Przez ok. 2 miesiące używałam nawilżającego kremu normalizującego, którego zadaniem jest nawilżenie oraz zmniejszenie niedoskonałości skóry. Producent obiecuje zmniejszone wydzielanie sebum oraz ograniczoną widoczność zmian trądzikowych. Dużym plusem kosmetyku jest, że zawiera filtry UVA/UVB. Krem ma nietłustą, w miarę lekką konsystencję, która szybko się wchłania. Idealnie spisuje się jako baza pod makijaż. Po użyciu cera jest gładka, elastyczna i nawilżona. Pozytywnie wpływa na gojenie się starych zmian trądzikowych. Moim zdaniem w niewielkim stopniu ogranicza tworzenie się nowych pryszczy. Po ok. 2 miesiącach stosowania nie zauważyłam u siebie zmniejszonego błyszczenia skóry. Chętnie zużyję resztę tubki. Planuję używać go z żelem redukującym niedoskonałości z tej samej serii. Mam wrażenie, że przy dłuższym stosowaniu kremu efekt może być lepszy. 
 
 
Skład kremu:
Aqua, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Cyclopentasiloxane, C12-15 Alkyl Benzoate, Glycerin, Isohexadecane, Butylene Glycol, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Cetearyl Alcohol, 1,2-Hexanediol, Glyceryl Stearate Citrate, Glyceryl Stearates, C30-45 Alkyl Cetearyl Dimethicone Crosspolymer, Laminaria Saccharina Extract, 10-Hydroxydecanoic Acid, Sebacic Acid, 1,10-Decanediol, Saccharide Isomerate, Propylene Glycol, Salix Alba Bark Extract, Nylon-12, Inulin, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, Methyl Niacinamide Chloride, Parfum, Xanthan Gum, Allantoin, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Zinc Sulfate, Pyridoxine HCL, Methylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Citronellol, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethylionone, Hexyl Cinnamal.

Ceny produktów wahają się w granicach ok. 18-20 zł za sztukę. Uważam, że warto je wypróbować za tą cenę. Ich stacjonarną dostępność można sprawdzić na stronie Dermena.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Wanna czy prysznic? Komfort czy oszczędność wody?


Urządzając mieszkanie lub dom stajemy przed wieloma dylematami. Jednym z nich jest decyzja dotycząca wyboru wyposażenia łazienki. Jeśli ktoś dysponuje nieograniczonymi funduszami i dużą powierzchnią do zagospodarowania to nie musi z niczego rezygnować. Może zamontować wannę, prysznic, jacuzzi czy cokolwiek na co ma ochotę. W przypadku małych łazienek należy zdecydować się na jedną z tych rzeczy. Oba rozwiązania mają zarówno wady jak i zalety. 


Przy miniłazience prysznic wydaje się bardziej odpowiedni, gdyż zajmuje mniej miejsca. Na jego korzyść przemawia także oszczędność wody, a co za tym idzie i pieniędzy. Biorąc szybki prysznic oszczędzamy także czas przeznaczony na poranną/wieczorną toaletę. Niestety o wszelkich umilaczach do kąpieli typu musujące kule, sole do kąpieli czy pianki możemy zapomnieć. 

 
Co innego w wannie. W gorącej kąpieli można się zrelaksować i odprężyć po ciężkim dniu. Można moczyć się w gorącej wodzie, pełnej pachnącej piany i bąbelków. Łatwiej jest też wykąpać w niej malucha. Niestety mając do dyspozycji tylko wannę należy pamiętać o kilku kwestiach. Zużywamy znacznie więcej wody i spędzamy więcej czasu w łazience, co może być uciążliwe przy dużej liczbie domowników.

Jeśli chodzi o mnie to jestem zdecydowaną zwolenniczką prysznica. Niestety do tej pory nie udało mi się przekonać mamy do zlikwidowania wanny. Jak widać, oba rozwiązania mają swoich zwolenników i przecinków.

Macie wannę w łazience, czy jesteście fanami szybkiego prysznica?

wtorek, 14 listopada 2017

Nowinki z ostatnich dni

Nowości miesiąca na blogu pojawiały się dosyć regularnie i cieszyły się sporym zainteresowaniem. Zapraszam na kolejny wpis z tej serii. Mam nadzieję, że wybaczycie mi mały poślizg. 

W październiku trafiły do mnie: 

 Ciepła bluza na polarze 

Rajstopy na polarze. 
Szczerze mówiąc, wrzucając je do koszyka myślałam, że to leginsy... trochę się zdziwiłam w domu ;)

Skarpetki we wzorki oraz opaski do włosów

Kolejne rajstopy, wałki na rzepach oraz przedłużki do biustonosza 
 (mega przydatna rzecz)

Niezbędnik kawosza - czerwona kawiarka

Przesyłka od Marion
Skrywa nawilżane chusteczki i maski do twarzy z nowej, warzywnej serii.

Jak widzicie poczułam zbliżająca się zimę i zaopatrzyłam się w cieplejsze rzeczy. Jestem strasznym zmarzluchem i nie przepadam za tą porą roku. Mam nadzieję, że uda mi się ją przetrwać w miarę bezboleśnie. Pod względem nowości kosmetycznych miesiąc wypadł dosyć skromnie, ale mając na uwadze górę prezentów ze spotkania blogerek nie muszę martwić się, że zabraknie mi produktów do testowania :)

niedziela, 12 listopada 2017

Lab One N°1 Hydration Night cream – krem za 250 zł warty swojej ceny?

 
Kosmetyki luksusowe, czy też raczej te z wyższej półki cenowej budzą wiele kontrowersji. Z jednej strony fajnie było by je mieć, z drugiej każdy rozsądny konsument zadaje sobie pytanie czy warto? Jeśli chodzi o mnie to w dużej mierze pozostaję obojętna na ekskluzywne marki, ponieważ wychodzę z założenia, że za znacznie mniej, można znaleźć wiele produktów godnych uwagi. Inną sprawą jest mój budżet, który na tą chwilę nie pozwala mi rozbijanie się po drogich sklepach :) 
 
 
Krem Lab One dostałam w paczce ambasadorskiej i ucieszyłam się, że będę miała możliwość przetestowania nowości nieznanej mi dotąd firmy. Kosmetyk znajduje się w masywnym i eleganckim słoiczku z matowego szkła. Umieszczony jest w kartonowym pudełku z nadrukowanymi informacjami od producenta oraz składem. Ma bardzo lekką konsystencję, co nieco mnie zdziwiło, ponieważ z uwagi na zawartość olejów i obietnicę intensywnego nawilżenia spodziewałam się czegoś bardziej treściwego. Lekka formuła przekłada się na niesamowitą wydajność. Do posmarowania twarzy wystarcza niewielka ilość, co jest sporą zaletą przy tej cenie. Skóra jest dobrze nawilżona, elastyczna i rozświetlona. Po nocy z tym kremem wygląda na zdrową i wypoczętą. Zaognienia, ranki i przebarwienia są mniej widoczne. Przyznam szczerze, że jestem mile zaskoczona jego działaniem, bo nie spodziewałam się, że tak dobrze się u mnie sprawdzi.


Spotkałam się z opiniami, że krem ma dużo składników aktywnych. Nie jestem specjalistką w analizowaniu składów, więc nie będę się wypowiadać w tej kwestii. Wrzucam Wam zdjęcie, więc każdy może sam ocenić czy kompozycja jest warta swojej ceny. Jestem zadowolona z tego kremu, ale czy kupiłabym go za 250 zł? Nie, bo jest dla mnie za drogi. Widziałam natomiast, że jest teraz dostępny w cenie 89 zł (klik) z chęcią bym go kupiła. 


Jakie jest Wasze podejście do kosmetyków wysokopółkowych?
Kupujecie drogie mazidła czy raczej sięgacie po tańsze marki?

środa, 8 listopada 2017

Żel do mycia twarzy Toleriane La Roche-Posay – mój hit


Dobre oczyszczenie twarzy to podstawa pielęgnacji każdej skóry, zwłaszcza tej problematycznej. Żele do mycia twarzy, płyny micelarne i toniki zużywają się u mnie w szybkim tempie. Mam kilka ulubionych produktów, do których ciągle wracam, ale lubię także testować nowości. Na spotkaniu blogerek dostałam żel do mycia twarzy Toleriane La Roche-Posay, o którym przeczytacie w dzisiejszym wpisie. 
 
 
Produkt znajduje się w niepozornej tubce o pojemności 150 ml. Opakowanie jest minimalistyczne, z wygodnym zamknięciem na zatrzask. W cenie regularnej kosztuje 39 zł, ale można go dostać taniej online i na promocjach. Ma kremową konsystencję, która przekłada się na jego dobrą wydajność. Produkt obficie się pieni, wystarcza niewielka ilość do umycia buzi. Skóra jest miękka i dobrze oczyszczona. Produkt nie przesusza, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia. Spisał się świetnie jako produkt pielęgnacyjny do mojej tłustej skóry i z pewnością jeszcze do niego wrócę. 
 
Skład:
Aqua, Glycerin, Disodium Cocoamphodiacetate, PEG-120 Methyl Glucose Dioleate, Poloxamer-184, Coco- Betaine,  Glycol Distearate, Sodium Chloride, Sodium Laureth Sulfate, Capryloyl Glycine, PEG-150 Pentaerythrityl Tetrastearate,  Disodium EDTA, Citric Acid, Caprylyl Glycol


Miałyście ten żel lub inne dermokosmetyki La Roche-Posay?


niedziela, 5 listopada 2017

Projekt denko – październik 2017


W związku z przeprowadzką, we wrześniu na blogu nie ukazało się denko. Puste opakowania wylądowały w śmieciach bez zbędnych skrupułów. Myślę, że podsumowanie zużytych produktów na zasadzie minirecenzji to fajna sprawa, dlatego denko znów powraca na bloga.

W październiku zużyłam:



1) Palmers Coco nut oil mask
Maseczka po otwarciu pięknie pachniała, niestety zapach szybko stał się nieprzyjemny. Być może to kwestia opakowania. Saszetka 60 g nie jest najlepszym rozwiązaniem. Działanie maski oceniam pozytywnie, więc być może jeszcze kiedyś kupię, ale w tubie lub w słoiczku.
Nie wiem czy kupię ponownie.


2) Tołpa żel do mycia twarzy dermo face physio
Nie byłam zadowolona z tego żelu, ponieważ niedokładnie oczyszczał moją skórę. Cera odpłaciła się wysypem podskórnych pryszczy.
Recenzja.
Nie kupię ponownie.



3) Yves Rocher morelowy peeling do twarzy
Produkt lubiłam, choć muszę przyznać, że cena za tą objętość jest dosyć wygórowana.
Recenzja.
Nie wiem czy kupię ponownie.


4) Be Beauty płatki kosmetyczne (różowe)
Moje ulubione płatki, od dawna kupuję je regularnie.
Kupię ponownie.


5) Tusz Pump up Lovely
Ten tusz można zaliczyć do kultowych. Od dawna zachwalany jest na blogach. Moim zdaniem słusznie. W tej półce cenowej lepszej maskary nie znajdziecie.
Kupię ponownie.



6) Dove Silk Glow żel pod prysznic
Żele Dove lubię od dawna i przyznam, że również ten mnie nie zawiódł.
Kupię ponownie.


7) Rexona Cotton Dry antyperspirant
Produkt ma duszący zapach i pyli przy aplikacji. Działanie początkowo było ok, z czasem słabło. Pewnie kupię jeszcze Rexonę, ale w innej wersji zapachowej.
Nie kupię ponownie.


8) Nivea Double Effect antyperspirant
Nie za bardzo odpowiadał mi zapach tego spreyu. Działanie także nie powalało na kolana, dlatego nie planuję powrotu.
Nie kupię ponownie.


9) Balea balsam do ciała Magic Fairytale
Niestety ten produkt zasłużył na miano bubla. Zapach ze słodkiego szybko przerodził się w chemiczny. Działanie balsamu było bardzo słabe. Więcej o nim przeczytacie tutaj.
Nie kupię ponownie.


Jak widzicie kilka produktów się u mnie nie sprawdziło i żegnam się z nimi bez żalu. Pora dać szansę następcom. 
Mam nadzieję, że spiszą się u mnie lepiej niż poprzednicy.

czwartek, 2 listopada 2017

Equilibra – Arganowy płyn micelarny


Płyny micelarne idą u mnie jak woda, dlatego przerobiłam już wiele różnych produktów. Jedne sprawdziły się lepiej, inne gorzej. Ciekawi jesteście do jakiej kategorii zaliczam arganową wodę micelarną Equilibra? Tego dowiecie się z dalszej części posta.

Kosmetyk znajduje się w opakowaniu o pojemności 200 ml, które zaopatrzone jest w pompkę. Nie lubię tego typu rozwiązań przy płynach micelarnych. Muszę jednak przyznać, że tej buteleczce nie mogę niczego zarzucić. Pompka działa lekko i dobrze wydobywa produkt. Wystarczy nacisnąć 2 razy, aby zwilżyć płatek kosmetyczny. 
 
equilibra arganowa woda micelarna

Kosmetyk zawiera micele powstałe ze środków powierzchniowo czynnych pochodzenia roślinnego, wybrane ze względu na ich efektywność i łagodność dla skóry, skutecznie przechwycają zanieczyszczenia oraz pozostałości makijażu, ułatwiając demakijaż i delikatne oczyszczanie skóry. Zawiera 98% składników naturalnego pochodzenia, w tym: środki powierzchniowo czynne z oleju arganowego, kwas hialuronowy, wyciąg z gardenii. Nie zawiera parabenów, wazeliny, silikonów, olejów mineralnych i sztucznych barwników. Jest odpowiedni dla wrażliwej cery.

equilibra arganowy płyn micelarny skład
 
Produkt dobrze zmywa makijaż. Radzi sobie z podkładem oraz makeupem oczu. Nie spowodował u mnie podrażnienia ani przesuszenia. Skóra po użyciu jest miękka i gładka. Moim zdaniem jest to bardzo fajny produkt, godny uwagi. Kosztuje ok. 18 zł i wg mnie jest to cena adekwatna do jakości. 
 
Miałyście okazję używać wody micelarnej Equilibra? 
Jakie są Wasze ulubione płyny micelarne?