czwartek, 31 stycznia 2019

Balea Mizellen Reinigungswasser płyn micelarny za grosze


Płyny micelarne to jedne z kosmetyków, które schodzą u mnie w dużej ilości. Praktycznie zawsze mam w łazience choć jedną buteleczkę tego specyfiku. Z tego względu szukam dobrych, ale i ekonomicznych rozwiązań. Przy okazji wizyty w Niemczech i zakupów w DM (klik), skusiłam się na micel Balea Mizellen Reinigungswasser w dużej pojemności 400 ml. Wersja, którą kupiłam dedykowana jest do cery mieszanej i wrażliwej. Woda micelarna jest bezzapachowa, zawiera pantenol, glicerynę i oczar wirginijski. 

opinie recenzje blog kosmetyczny

Kosmetyk przykuł moją uwagę fajnym opakowaniem i przystępną ceną (ok. 3 euro, w przeliczeniu ok. 13 zł). Duża butla starcza na długo, ale jest niezbyt wygodna w użytku. Łatwo wylać zbyt dużą ilość płynu na płatek kosmetyczny, zwłaszcza na początku, gdy opakowanie jest pełne. Przy nakładaniu i na waciku wyraźnie się pieni.

Produkt jest delikatny dla skóry, a mimo to nieźle radzi sobie ze zmywaniem codziennego makijażu. Podkład i tusz łatwo schodzą, bez konieczności tarcia. Trochę gorzej jest z kosmetykami wodoodpornymi, do ich zmycia potrzebny będzie micel większego kalibru. Płyn micelarny nie podrażnił moich oczu, nie spowodował zaczerwienienia skóry czy nadmiernego ściągnięcia (mam tłustą cerę). Jak dla mnie jest to poprawny kosmetyk, który dobrze sprawdził się do codziennego użytku.

Używacie tego typu produktów? Macie swoich ulubieńców?

niedziela, 27 stycznia 2019

Kolejne podejście do masek na tkaninie - Selfie Project #WildTiger


W ostatnim czasie dużą popularność zdobyły maski na tkaninie. Przyznam, że sama byłam ich ciekawa i dosyć szybko uległam temu trendowi, ale jeszcze szybciej przekonałam się, że chyba nie są dla mnie. Większość z nich ma działanie nawilżające i obciążają moją skórę. Nie do końca lubię też tą formę aplikacji. Miałam dłuższą przerwę od maseczek w płachcie, ale postanowiłam dać im jeszcze szansę.
 
opinie recenzje blog
 
Tym razem padło na maskę wygładzającą na tkaninie Selfie Project #WildTiger. Produkt jest łatwo dostępny i kosztuje ok. 10 zł. Obietnice producenta możecie zobaczyć poniżej. 
 
 
Maska wykonana jest na grubej, solidnej tkaninie. Łatwo ją rozłożyć, nie trzeba się z nią obchodzić jak z jajkiem, raczej nie ulegnie przypadkowemu przerwaniu. Jest wilgotna, mocno nasączona płynem, ale z niej nie kapie, a w opakowaniu nie zostaje nadmiar serum. Jest fajnie docięta i dobrze dopasuje się do twarzy. Otwory na oczy mogły by być trochę większe. Mam szeroki rozstaw oczu i ten problem pojawia się w większości masek w płacie. Maska ma uroczy nadruk tygrysa. Kolory są mocne i po nałożeniu rzeczywiście widać z jakim zwierzątkiem mamy do czynienia ;). Niby niepotrzebny bajer, a jednak cieszy. Jak wygląda maska na twarzy mogliście zobaczyć na moim IG
 
<!>
 
Jeśli chodzi o działanie to skóra jest gładka, przyjemna w dotyku. Wbrew zapewnieniom producenta, maska nie nawilża. Po aplikacji towarzyszyło mi uczucie ściągnięcia. Po jednorazowym użyciu nie zauważyłam redukcji przebarwień. Maska fajnie wyregulowała wydzielanie sebum, moja skóra do rana pozostała matowa (maski użyłam wieczorem). W ciągu dnia mniej się przetłuszczała, ale ten efekt utrzymał się tylko jeden dzień. Choć nie dała efektu wow, to jestem zadowolona z jej działania. Myślę, że fajnie sprawdzi się przy tłustej cerze, natomiast osoby poszukujące nawilżenia mogą być rozczarowane. 
 
blog kosmetyczny blog urodowy blog uroda
 

Lubicie maski na tkaninie? 
Znacie maski w płacie Selfie Project?

czwartek, 24 stycznia 2019

Puder matujący Rimmel Stay Matte, czy jest warty uwagi?


Puder matujący Rimmel Stay Matte chodził za mną od dawna. Miałam ochotę go przetestować, zachęcona pozytywnymi recenzjami na blogach. Produkt dostępny jest w przystępnej cenie ok. 20 zł, dlatego tym chętniej wrzuciłam go do koszyka podczas wizyty w drogerii.

Kosmetyk znajduje się w plastikowym, okrągłym opakowaniu, które nie jest zbyt solidne. Wieczko nie posiada zatrzasku i obawiam się, że po czasie może się wyrobić. Niestety na własnej skórze przekonałam się ile bałaganu potrafi narobić w kosmetyczce niedomknięty puder i wolałabym tego nie powtarzać. Opakowanie nie posiada lusterka, brakuje też gąbeczki do nakładania. Miłym detalem jest tłoczony wzór na jego powierzchni. 
 
opinie recenzje blog kosmetyczny
 
Puder ma przyjemną, gładką konsystencję. Dobrze nakłada się go pędzlem. Tworzy na skórze bardzo ładny, naturalny efekt. Nie wchodzi w zmarszczki, nie warzy się i nie ciastkuje. Równo się rozprowadza, co sprawia, że cera wygląda na gładką i świeżą. Nie daje efektu ciężkiego, płaskiego matu. Mam kolor 003 peach glow, który idealnie sprawdzi się do jasnych cer. W opakowaniu wygląda na ciemniejszy, ale na skórze wychodzi o odcień jaśniejszy. Mam wrażenie, że może trochę bielić
 
 
Wiele osób chwali jego działanie matujące. Spotkałam się z opiniami, że działa nawet 8h. Przy mojej tłustej skórze, taki efekt jest bardzo ciężki do osiągnięcia. Myślę, że twarz zaczyna się wyświecać po ok. 4 h, co w moim przypadku jest dobrym wynikiem. Puder dobrze utrwala makijaż, ale gdy nie dołożę kolejnej warstwy, gdy skóra zaczyna się świecić, potrafi całkowicie zniknąć. Myślę, że czas przez jaki cera pozostaje matowa jest porównywalny do innych pudrów jakie miałam. Na jego korzyść przemawia to, że świetnie prezentuje się na buzi. Uważam, że jest to bardzo udany puder i myślę, że jeszcze nie raz do niego wrócę. 
 

Znacie ten puder? Co o nim sądzicie?

niedziela, 20 stycznia 2019

Nowości niekosmetyczne: ubrania, biżuteria, książki i gadżety

Jakiś czas temu pokazywałam Wam kosmetyki, które przybyły mi w grudniu klik. Oprócz nowości kosmetycznych nie obyło się bez ubrań, dodatków, książek i gadżetów, a wśród nich znalazły się:

Szary sweterek Primark z kryształkami przy dekolcie

szara pidżama w gwiazdki
Ciepła pidżama z gwiazdkami

Skarpetki z futerkiem i polarem - niezbędnik każdego zmarzlucha :)

komisarz Forst skarpetki z pomponem blog
Seria Remigiusza Mroza z komisarzem Forstem. 
Obecnie jestem przy trzecim tomie i muszę przyznać, że seria mocno wciąga. 

jakie słuchawki kupić
Słuchawki Sony w niebieskim kolorze

blog kosmetyczny
 Pozłacana celebrytka, od dawna chodziła mi po głowie i w końcu zdecydowałam się na zakup.
Miłe urozmaicenie w biżuteryjnym zbiorze, w którym  dominuje srebro.

Lubicie delikatną biżuterię?
Macie celebrytki w swojej kolekcji?


czwartek, 17 stycznia 2019

Antyperspirant Dove Maximum Protection, tak czy nie?


Producenci antyperspirantów prześcigają się w zapewnieniach jak długo ich produkt chroni przed potem i nieprzyjemny zapachem. 24 h, 48h a nawet 72h to standardowe obietnice, ale kwestią sporną jest to czy antyperspiranty rzeczywiście tyle działają. Szczerze mówiąc, mi w zupełności wystarczyłoby 12 h, bo codzienny prysznic to dla mnie podstawa ;). 
 
Jakiś czas temu na rynku pojawiły się antyperspiranty z serii maximum protection, które mają zapewniać lepszą ochronę niż standardowe kosmetyki tego typu. Wydaje się, że to fajne rozwiązanie dla osób o zwiększonej potliwości. O Rexonie Maximum Protection pisałam tutaj. W dużym skrócie mogę powiedzieć, że kosmetyk niezbyt się u mnie sprawdził. Ciekawi jesteście czy z Dove było inaczej? Jeśli tak to zapraszam do czytania. 
 
opinie recenzje blog
 
Opakowanie Dove jest bardzo podobne do antyperspirantów Rexony maximum protection. Pod plastikową zatyczką kryje się aplikator z dziurkami, z którego po przekręceniu wydobywa się krem. Przy zakupie Rexony wybrałam świeżą wersję zapachową, czyli everyday fresh. Wypadła nieciekawie, dlatego tym razem sięgnęłam po wersję owocową. W przypadku Dove nazwa zapachu to Pomegranate & Lemon Verbena. Niestety tutaj również zapach jest sztuczny i chemiczny
 
w środku dozownik blog kosmetyczny
 
Po posmarowaniu skóry zapach sam w sobie jest średni, natomiast z potem daje mieszankę wybuchową. Krem po aplikacji tworzy na skórze powłokę, która nie chce się wchłaniać. Mam wrażenie, że nie przepuszcza powietrza. Pacha praktycznie po chwili robi się mokra. Jak zapewne możecie się domyślić działanie produktu jest słabe. W moim przypadku nie zapewnił ochrony nawet przez pół dnia. Zdecydowanie lepiej wypadały u mnie „zwykłe” drogeryjne antyperspiranty np. Garnier mineral czy Lady Speed Stick w żelu. 
 
sklad blog

Produkt kosztuje ok. 30 zł za 45 ml i okazał się wielkim rozczarowaniem, zdecydowanie nie wartym swojej ceny.

Używałyście kiedyś antyperspirantów z serii maximum protecton?
Jakie są Wasze wrażenia?

niedziela, 13 stycznia 2019

Delia Cameleo Anti - Damage Keratynowa odżywka do włosów


Dzisiaj chciałam podzielić się z Wami moją opinią na temat keratynowej odżywki do włosów bez soli z serii Cameleo Anti–Damage marki Delia. Produkt dosyć długo gościł w mojej łazience, dlatego miałam sporo czasu, aby dobrze zaznajomić się z jego działaniem. Niedawno zużyłam go do ostatniej kropelki, więc pora na podsumowanie.

Odżywka znajduje się w tubie wykonanej z miękkiego plastiku. Opakowanie ma 200 ml i kosztuje ok. 11 zł. Produkt dedykowany jest do pielęgnacji włosów bardzo zniszczonych. Ma za zadanie odbudować uszkodzenia, regenerować, wygładzać i wzmacniać warstwę ochronną włosów. Konsystencja kosmetyku jest gładka, kremowa. Łatwo rozprowadza się na kosmykach. Ma przyjemny zapach, który pod koniec użytkowania stracił na intensywności.
 
ani-damage blog
 
Po użyciu odżywki nie miałam problemu z rozczesaniem włosów. Były miękkie i wygładzone, czasem wykazywały tendencję do puszenia się i elektryzowania. Pasma wyglądały na zdrowe i błyszczące, jednak nie zaobserwowałam dogłębnej regeneracji, o której wspominał producent. Wg mnie działanie jest dosyć powierzchowne i krótkotrwałe. Z pewnością nie jest to produkt, który nic nie robi z włosami, bo pozytywny efekt jest widoczny. Fajnie sprawdza się do codziennego stosowania, najlepiej w połączeniu z innymi produktami pielęgnacyjnymi, jednak nie wyróżnił się na tyle, abym myślała o jego zakupie podczas kolejnej wizyty w drogerii. 
 
 
Znacie tą serię produktów pielęgnacyjnych Delia?
Po jakie odżywki do włosów sięgacie najchętniej?
 
 

środa, 9 stycznia 2019

Grudniowe nowości kosmetyczne Make Me Bio, The Body Shop i inne


Przyznam, że grudzień zleciał mi błyskawicznie. Zanim się obejrzałam rok w kalendarzu przeskoczył z 2018 na 2019. Mimo wszystko był to fajny czas, który pozwolił na zasłużony odpoczynek i spędzenie kilku chwil z najbliższymi. W grudniu pojawiło się kilka nowości kosmetycznych, z których większość stanowiły prezenty świąteczne. Jeśli jesteście ciekawi co będę testować w najbliższym czasie to zapraszam do oglądania.

matowa pomadka do ust Essence velvet matte lipstick kolor 03

Olejek z drzewa herbacianego The Body Shop oraz
 matowa pomadka do ust Essence velvet matte lipstick w kolorze 03

dove balsam do ciała pistacja

Pistacjowy żel pod prysznic i balsam do ciała Dove
 
Waniliowa mgiełka do ciała The Body Shop
 
Maska w płachcie Wild Tiger Selfie Project
Bordowy lakier do paznokci Rich Color Golden Rose
Waniliowa mgiełka do ciała The Body Shop

krem do twarzy orange energy make me bio blog

Zestaw prezentowy Make Me Bio  
z kremem do twarzy Orange Energy, wodą różaną i kremem do rąk

Część z produktów poszła już w ruch, także możecie spodziewać się za jakiś czas recenzji na blogu. 

Znacie, któryś z tych kosmetyków?
Co Was najbardziej zainteresowało?

 

niedziela, 6 stycznia 2019

Wizyta u fryzjera: co najbardziej mnie wkurza?


Wizyta u fryzjera powinna być przyjemnością, ale często przeradza się w sytuację pełną stresu. Bardzo ciężko o dobrego fryzjera i salon, który staje na wysokości zadania i potrafi zadbać o komfort i zadowolenie klienta. Przyznam, że sama niechętnie odwiedzam zakłady fryzjerskie, ponieważ jak dotąd nie znalazłam miejsca, w którym czułabym się pewnie i mogła spokojnie powierzyć się w ręce profesjonalisty… No właśnie, mam wrażenie, że wielu osobom brakuje profesjonalizmu. Oto lista najbardziej rażących błędów, które sprawiają, że mam ochotę wyjść trzaskając drzwiami i nigdy nie wracać.

1) Czekanie w kolejce, mimo wcześniejszego umówienia godziny wizyty

Życie rządzi się swoimi prawami i rozumiem, że czasem może się zdarzyć coś nieprzewidzianego, co wydłuża czas oczekiwania. Niestety, gdy sytuacja powtarza się notorycznie i muszę czekać 20-30 min na swoją kolej strasznie mnie to irytuje. Dla mnie to jasny sygnał, że ktoś nie szanuje mojego czasu.


2) Śmierdzące palce fryzjera/ fryzjerki

Nieraz czułam, że pan/pani przed chwilą puściła sobie dymka. Dłonie przesiąkły zapachem tytoniu, który niestety jest mocno wyczuwalny. Zwłaszcza przy obcinaniu włosów przy twarzy, a wystarczyło by porządnie umyć dłonie.

fryzjer moja historia

3) Szarpanie włosów

Klasyk gatunku. Mam wrażenie, że często nie wynika z braku umiejętności, ale z totalnej ignorancji. Szarpanie włosów, rozczesywanie ich na siłę, wbijanie wsuwek w skórę głowy. Serio? Nie po to obchodzę się z włosami jak z jajkiem, aby pozbyć się połowy czupryny podczas wizyty w salonie fryzjerskim.


4) Wykonywanie usługi w pośpiechu

Niepoświęcanie uwagi klientowi, strzyżenie na czas, tak aby przyjąć jak najszybciej kolejną osobę lub zrobić sobie przerwę to duży błąd. Irytuje tym bardziej, jeśli występuje w połączeniu z punktem nr 1. Najpierw czekasz pół godziny, a potem fryzjer łaskawie poświęca ci 20 min.


5) Brak porady w doborze fryzury

Na palcach jednej ręki mogę policzyć ile razy fryzjer/stylista doradził mi w sprawie fryzury. Na pytanie, co by mi panie doradziła często słyszę: Nie wiem...

czy istniają dobrzy fryzjerzy szukam dobrego fryzjera


6) Zostawienie obciętych włosków na twarzy klienta

Po zakończonym obcinaniu luźnie włoski z twarzy powinny zostać usunięte z twarzy. Zazwyczaj jest to robione przy pomocy pędzelka. Zdarzyło mi się, że wyszłam cała we włosach, bo fryzjer o tym zapomniał.


7) Brud w salonie

Czasem nie da się tego dostrzec na pierwszy rzut oka.. Warto zwrócić uwagę na szczegóły, które pokazują czy w salonie zachowane są podstawowe zasady higieny. Czy obcięte włosy są na bieżąco sprzątane, czy panuje porządek na półkach z akcesoriami, czy na fotelu nie zostały włosy po poprzedniej osobie itp.?


8) Brudne narzędzia pracy

Istny koszmar i moja największa bolączka. Dezynfekcja narzędzi to podstawa, która nieprzestrzegana nie tylko budzi obrzydzenie, ale także jest niebezpieczna, bo zagraża naszemu zdrowiu. Niestety zdarza się, że ten sam, niezdezynfekowany grzebień używany jest do kilku klientek, a szczotka która przed chwilą spadła na podłogę służy do dalszej stylizacji fryzury.


Ciekawa jestem czy też macie złe doświadczenia z fryzjerami.
Dodalibyście coś do tej listy?
 

środa, 2 stycznia 2019

Krem regenerujący Aderma Dermalibour + czy sprawdzi się na zimę?


Zapewne patrząc na moje ostatnie posty zauważyliście, że zmieniłam pielęgnację na zimę. Trafiło do mnie trochę nowości. O treściwej masce do włosów pisałam tutaj, o masełku do ciała z bogatym składem mogliście przeczytać  tutaj.

Dzisiaj nadeszła pora na pielęgnację twarzy. Wraz z przyjściem mrozów na mojej buzi pojawiły się suche skórki, które zniwelowałam używając kremu Aderma Dermalibour +.


Kosmetyk znajduje się w kartoniku i metalowej tubie o pojemności 50 ml. Jest to produkt regenerujący do twarzy i ciała zalecany w zapaleniach skóry. Nie zawiera substancji zapachowych i parabenów, a według opisu producenta nie powoduje powstawania zaskórników. Krem ma bardzo gęstą, tłustą konsystencję. Jako krem do twarzy nadaje się do stosowania tylko na noc, ponieważ bardzo tłuści skórę. Jest ciężki w rozsmarowaniu i długo się wchłania. Działa kojąco na podrażnienia, niweluje suche skórki i przesuszoną cerę. Rano, po całonocnej aplikacji na skórze ciągle widoczna i wyczuwalna jest tłusta powłoka. Natomiast cera jest miękka i nawilżona. 

Myślę, że to krem z potencjałem do pielęgnacji bardzo suchej i problematycznej skóry. Przy mojej tłustej cerze, nie do końca się sprawdził. Jego skład pozostawia wiele do życzenia. Parafina znajduje się na drugim miejscu składników. Choć producent obiecuje, że krem nie powoduje powstawania zaskórników, wg mnie ma tendencję do zapychania. Co prawda nie wysypało mnie po jego użyciu, ale na twarzy pojawiały się pojedyncze podskórne gule, które zbiegły się z jego stosowaniem. Krem używam od czasu do czasu na noc, gdy moja twarz jest mocno ściągnięta i wysuszona, ale nie jest to mój wybór na co dzień. Myślę, że częściowo wykorzystam go na mocno przesuszone obszary takie jak łokcie, pięty, dłonie. Produkt dostępny jest w aptekach w cenie ok. 40zł
 

Używacie treściwych kremów do twarzy zimą? 
Znacie ten krem?