czwartek, 29 listopada 2018

Liczenie kalorii – czy to ma sens?


Założę się, że większość kobiet choć raz była na diecie. Któż nie chce mieć pięknej, szczupłej sylwetki? W celu jej osiągnięcia ważna jest dieta i regularne ćwiczenia. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że stosowanie tylko diety lub tylko ćwiczeń nie przynosi tak dobrych efektów jak działanie na dwóch płaszczyznach. Aby zrzucić zbędne kilogramy często decydujemy się na obcięcie kaloryki posiłków. Zmniejszenie ilości dostarczanych kalorii zmusza organizm do spalania energii zgromadzonej w postaci odłożonego tłuszczu.

W teorii prosta sprawa, w praktyce nieco cięższa. Choć diety 1000, 1200 kcal przynoszą szybkie efekty, to niestety jeszcze szybszy powrót straconych kilogramów jest niemal gwarantowany. Decydując się na dietę warto sprawdzić swoje dzienne zapotrzebowanie kaloryczne (BMR), które oznacza ilość kcal niezbędną do utrzymania podstawowych procesów życiowych organizmu i nigdy nie schodzić poniżej tej wartości. W internecie dostępnych jest wiele kalkulatorów liczących BMR oraz ilość kcal, którą należy zjadać, aby schudnąć do wymarzonej wagi.

na diecie

Samo liczenie kcal może wydawać się kłopotliwe i czasochłonne. Na szczęście dostępne są aplikacje na telefon ułatwiające to zadanie. Sama od jakiegoś czasu używam Fat Secret. Na początku nie byłam przekonana do tego pomysłu. Liczenie kcal wydawało mi się głupie, ale po czasie okazało się, że zdaje u mnie egzamin.

Dlaczego warto liczyć kcal?

Niejednokrotnie nie zdajemy sobie sprawy z ilości kalorii, które codziennie zjadamy. Wydawało mi się, że nie jem dużo, ale po podliczeniu okazało się, że dziennie jest to ok. 2800 kcal.

Niektóre niewinnie wyglądające produkty, potrafią okazać się bombą kaloryczną. Przykładowo garść orzechów brazylijskich to 330 kcal, a dwa kawałki pizzy na cienkim cieście to aż 730 kcal.

Korzystanie z aplikacji zmotywowało mnie do planowania i samodzielnego przygotowania posiłków.

Pozwoliło także na zachowanie kontroli nad tym co jem i w jakich ilościach.



Jakie jest Wasze zdanie na temat liczenia kalorii? 
Próbowałyście kiedyś tej metody?

niedziela, 25 listopada 2018

Dobry kryjący korektor za rozsądną cenę – Catrice Liquid Camouflage


Moja skóra bywa kapryśna i często muszę ratować się korektorem. Wbrew pozorom nie jest łatwo znaleźć dobry, kryjący korektor w rozsądnej cenie. Na Catrice Liquid Camouflage skusiłam się pod wpływem pozytywnych opinii na blogach. Najpierw kupiłam słoiczek, a potem wersję w pędzelku. Choć obie są dobre, to jednak ta druga została moim ulubieńcem. Jest wygodniejsza w użytku i nieco lżejsza. Wydaje mi się, że mniej kryje, ale łatwiej wtapia się w skórę.

dobry korektor kryjący

Korektor zamknięty jest w podłużnej buteleczce z aplikatorem. Kosztuje 15,90 zł za 5 ml, ale jest bardzo wydajny. Swoje opakowanie mam już prawie rok, a zostało mi go trochę mniej niż pół. Wybrałam najjaśniejszy kolor 010 Porcelain. Odcień dobrze sprawdza się przy mojej jasnej skórze, ale dla bardzo bladych osób raczej nie będzie odpowiedni. Niestety gama kolorystyczna jest dosyć uboga. Kosmetyk ma kremową konsystencję i dobry poziom krycia. Bez większego problemu maskuje niedoskonałości, także te świeże, zaczerwienione a nawet rozdrapane. Zdania dotyczące stosowania go pod oczy są podzielone. Sama nie nakładam korektora w te okolice, ale myślę, że nie do końca sprawdzi się w tej roli, ze względu na ciężką konsystencję i możliwość wysuszania.

kolory swatche na ręce

Korektor dobrze współgra z podkładem. Po przypudrowaniu całkiem nieźle trzyma się skóry. Spotkałam się z opiniami, że wchodzi w zmarszczki, ale przy stosowaniu punktowym nie miałam tego problemu. Ogólnie jestem z niego bardzo zadowolona. Czasem ciężko, uzyskać naturalny efekt z jego użyciem. Nakładany w dużej ilości trochę odcina się od skóry, ale myślę, że przy tej cenie, spokojnie mogę mu to wybaczyć.

Znacie ten korektor? Co o nim sądzicie?

czwartek, 22 listopada 2018

Moje ulubione zapachy – perfumy, których używam Versace, YSL, Avon


Moja kolekcja zapachów jest dosyć niewielka. Pomijając próbki i miniaturki, mam tylko trzy flakony perfum. Czy to dużo czy mało? Pewnie dla każdego odpowiedź będzie inna. Dla mnie jest to w zasadzie wystarczająca liczba, choć marzy mi się nowy zapach. Te, które mam już trochę mi się znudziły. 

YSL Mon Paris blog Rare Amethyst

Na ten moment moim ulubionym jest Versace Bright Crystal Absolu. Jest to kwiatowo-owocowy zapach, w którym znajdziemy aromat owocu granatu, bursztynu, mahoniu, piżma a także lotosu, magnolii, maliny i piwonii. Zapach jest podobny do klasycznej wersji Bright Crystal, ale bardziej intensywny. Słodki, ale nie przytłaczający, w dodatku o bardzo dobrej trwałości. Spotkałam się z opiniami, że flakon jest brzydki. Nie wiem jak Wam, ale mi się podoba ;).

Versace Bright crystal absolu

Na Yves Saint Laurent Mon Paris chorowałam bardzo długo. Choć nuty zapachowe spodobały mi się od razu, to cena trochę odstraszała. Nie mogłam jednak oprzeć się tej uroczej butelce z kokardką i w końcu trafił w moje ręce. Jest to typowy słodki zapach, w którym słodycz jest dobrze wyważona. Znajdziemy w nim pomarańczę, truskawkę, bergamotkę, kompozycję kwiatową z piwonią i jaśminem oraz paczulę, piżmo, cedr i wanilię. Zapach jest bardzo intensywny, wręcz nie do zdarcia. Utrzymuje się wiele godzin na skórze, na szaliku nawet kilka dni. Niestety może powodować ból głowy, co niestety też mi się czasem zdarza, więc nie mogę go używać codziennie.


Na koniec zostawiłam zapach Avon Rare Amethyst. Jest to całkiem fajna propozycja, z trochę niższej półki cenowej. Choć nuta zapachowa jest dobrze skomponowana, to trwałość i intensywność nie dorównuje nawet połowicznie poprzednikom. Kompozycja jest prosta i składa się z śliwki, fiołka i drzewo sandałowego. Podoba mi się prosty, ale efektowny flakon w kolorze nawiązującym do głównych składników. Po Avon sięgam często na co dzień, gdy mam ochotę na coś subtelnego i delikatnego.

Jakie są Wasze ulubione zapachy? 
Ile sztuk liczy Wasza perfumowa kolekcja?

niedziela, 18 listopada 2018

Zakupów szał, nowości październik/listopad

Kilka dni temu wrzuciłam na IG foto z informacją, że  wybieram się na zakupy. Pojawiły się prośby, żebym pokazała co kupiłam. Uzbierało się kilka rzeczy, więc postanowiłam wrzucić je tutaj. Nie wiem jak wy, ale ja już zauważyłam pierwsze oznaki przedświątecznej gorączki. Tłok w centrach handlowych, ale także podnoszenie cen... Zbliża się Black Friday, więc zwróćcie uwagę na nieuczciwe praktyki sklepów, które wcale nie są takie rzadkie. 

 Te urocze spodnie z zabawnym nadrukiem to nowa pidżama.

ozdobna spinka z cyrkoniami kok
 Z myślą o Sylwestrze kupiłam spinki do koka z perełkami.

c&a proste jeansy
 W C&A kupiłam ciepły sweter i klasyczne jeansy.

c&a sweter z haftem
 Skusiłam się także na koszulę i lekki sweter z haftem.

Robi się coraz zimniej, więc nie mogło obyć się bez ciepłych skarpetek z zimowym motywem. 

 Moją biżuteryjną kolekcję zasilił delikatny, prosty pierścionek.

Codzienne dojazdy do pracy zajmują mi ponad godzinę w jedną stronę. Żeby się nie nudzić często słucham muzyki, więc przydadzą mi się nowe słuchawki.

Zdradzę Wam w sekrecie, że udało mi się kupić część prezentów świątecznych :)

Jak u Was wygląda kompletowanie prezentów?  
Planujecie kupić coś podczas Black Friday?



środa, 14 listopada 2018

Najlepsze kosmetyczne kalendarze adwentowe 2018

przegląd
Ten kto wymyślił kosmetyczne kalendarze adwentowe miał głowę na karku. Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem strasznie cieszyło mnie codzienne otwieranie okienek i wyjadanie czekolady. Dziś czekoladki tak nie kuszą, bo kto by się ograniczał do jednej dziennie? Za to codziennie inna nowość kosmetyczna, niby głupota, a potrafi sprawić radość. Dzisiaj przygotowałam dla Was subiektywne zestawienie najciekawszych kalendarzy adwentowych z kosmetykami z różnych półek cenowych.

W tym roku Douglas przygotował dla nas kalendarze adwentowe w różnych wersjach. Tańszą opcję można dorwać za 85 zł i w Polsce dostępna jest w 2 wariantach: pielęgnacja i makijaż. Ładnie wyglądają, zawartość nie powala, ale myślę, że za tą cenę nie jest zła.

niedostepny w polsce
Na zdjęciu możecie też zobaczyć różowy wariant: Skin care, który dostępny jest w Niemczech i w Holandii w tej samej cenie co niebieski i czerwony. Moim zdaniem to właśnie on jest najciekawszy. W środku znajdziemy maseczki do twarzy i włosów, sera oraz ampułki do pielęgnacji.

Dostępna jest także klasyczna wersja, w płaskim kartoniku, bardzo podobna do zeszłorocznego kalendarza, którego zawartość mogliście zobaczyć tutaj. Design trochę gorszy, za to zawartość jak dla mnie nieco ciekawsza. Cena: 129 zł. W tej samej cenie dostępny jest kalendarz Sephora, którego zawartość jest tak słaba (notesiki, pilniczki, naklejki), że został okrzyknięty najgorszym kalendarzem kosmetycznym roku 2018.

Kolejne dwie propozycje można kupić w drogerii DM lub na allegro. Są to kalendarz Balea (15 euro) i Alverde (20 euro).

Alverde kalendarz adwentowy 2018
Oba wypadają ciekawie, zwłaszcza dla osób, które na co dzień nie mają dostępu do tych marek.

Za 199 zł możemy dorwać kalendarz Yves Rocher.  W środku znajdziemy m.in. dwa zapachy, kolorówkę i pielęgnację. 




Za 229 zł znajdziemy całkiem fajny kalendarz L'Occitane.

L'occitane

The Body Shop przygotował kalendarze w trzech wersjach. Mega podoba mi się szata graficzna, każdego z nich. Najtańsza wersja kosztuje 229 zł i jak dla mnie trochę za dużo tam akcesoriów, wersja środkowa kosztuje 349 zł i wypada lepiej, natomiast wersja premium to już w ogóle bomba, niestety cena to aż 499 zł! 

tbs kalendarze 2018

zawartość


Kalendarz Rituals kosztuje 259 zł i dostępny jest w Sephorze.


Świetnie prezentuje się także kalendarz Look Fantastic z produktami o wartości 1400 zł. Można go dostać w cenie 450 zł.

najlepszy kosmetyczny kalendarz adwentowy 2018

Najbardziej kuszą mnie kalendarze TBS i Look Fantastic, jeśli jednak miałabym wybierać chyba postawiłabym na TBS. Niestety ceny są dosyć konkretne, więc raczej nie planuję zakupu.


Jakie jest Wasze podejście do kalendarzy adwentowych? 
Macie ochotę na jakiś, czy nie do końca Was przekonują?


sobota, 10 listopada 2018

Yves Rocher maseczka z glinką marokańską do twarzy i włosów


Do kosmetyków Yves Rocher mam mieszane uczucia. W newsletterze dostaję sporo zniżek i promocji, dlatego kilka razy skusiłam się na zamówienie. Kiedyś nawet skorzystałam z obniżki 100 zł przy zakupach powyżej 200 zł, o czym pisałam tutaj. Pozwoliło mi to poznać ofertę firmy i wyrobić sobie zdanie na jej temat. Niestety wg mnie większość produktów YR nie jest wartych swojej ceny.

Dzisiaj biorę pod lupę maseczkę z glinką marokańską do twarzy i włosów Tradition de Hammam. Produkt mieści się w tubie wykonanej z miękkiego plastiku o pojemności 100 ml. W cenie regularnej maseczka kosztowała 49 zł. Zgodnie z opisem nadaje się do stosowania na twarz i włosy. Nie lubię nakładać tego typu mazideł na włosy, więc używałam ją tylko na buzię. Maska ma dosyć zbitą, kremową konsystencję. Dobrze nakłada się ją na skórę i nie ma też problemu z jej zmyciem.

tradition de hammam yr yves rocher

Wolno zasycha, co jest jej zaletą, bo na jedną aplikację wystarcza jej niewielka ilość, przez co jest bardzo wydajna. Kilka razy zdarzyło mi się, że czułam nieprzyjemne pieczenie lub lekkie szczypanie. Z tego co czytałam, więcej osób się na to skarżyło, więc z pewnością nie sprawdzi się u wrażliwców. Wykazywała przyjemne działanie na moją tłustą skórę. Ładnie ściągała pory i oczyszczała cerę. 

tradition de hammam skład yves rocher

Pod względem działania wypadła przyzwoicie. Pod względem składu gorzej, z uwagi na wysoką pozycję alkoholu, co może tłumaczyć szczypanie. Cena regularna jak dla mnie nie do przyjęcia, ale za jakieś 20 zł byłabym ją skłonna kupić. Już od jakiegoś czasu nie widziałam jej w sklepie online, natomiast peeling i olejek z tej serii nadal są w sprzedaży. Dlatego nie jestem pewna czy została wycofana, czy może jeszcze się pojawi.

Znacie kosmetyki Yves Rocher? Jakie macie zdanie na ich temat?

poniedziałek, 5 listopada 2018

Selfie Project lekki krem matująco-nawilżający – nie tylko dla nastolatek


Serie kosmetyków dla nastolatek od dawna nie są w kręgu mojego zainteresowania. Czasem coś wpadnie w oko, ale raczej nie śledzę nowości z tej kategorii. Krem, o którym dzisiaj piszę dostałam do testów i pewnie sama nie zwróciłabym na niego uwagi. Los jednak chciał, że mimo to trafił w moje ręce. Po ponad 3 miesiącach regularnego użytkowania postanowiłam podzielić się z Wami opinią o nim.

Kosmetyku używałam na dzień, jako lekką bazę pod makijaż. Nie powodował u mnie zapychania, podrażnień czy wysypu niedoskonałości. Dosyć szybko się wchłaniał pozostawiając skórę miękką i gładką w dotyku. Dobrze współgrał z podkładem (zwykle Catrice HD). 

blog opinie recenzja

Lekko matowił skórę, ale przy mojej tłustej cerze delikatne świecenie pojawiało się już po ok. 2-3h od nałożenia, nawet gdy używałam pudru matującego. Wieczorem skóra błyszczała się dosyć mocno, co u mnie nie jest czymś niezwykłym. Dla osób szukających mocno matującego kremu może on okazać się rozczarowaniem. Krem nie spowodował przesuszenia skóry. Nawilżenie jakie daje jest delikatne, ale przy stosowaniu bardziej treściwego kosmetyku na noc cera utrzymana jest w ryzach. 


Krem zdenkowałam w zeszłym miesiącu, ale powiem, że pozostawił on po sobie całkiem dobre wrażenie. Chodź skład nie zachwyca, z działania byłam zadowolona. Oczywiście nie jest to kosmetyk idealny, ale czy można oczekiwać tego po kremie za 16 zł?

Znacie ten krem lub inne kosmetyki Selfie Project?


sobota, 3 listopada 2018

Niewielkie denko z października

Chyba jesień zawitała już na dobre. Temperatura spadła i można nieźle zmarznąć, zwłaszcza rano. Przestawienie zegarków spowodowało, że na dworze robi się jeszcze szybciej ciemno. Niektórych cieszą długie wieczory, u mnie niestety brak słońca sprawia, że szybko czuję się zmęczona i senna. Jesień, ani zima nigdy nie były moimi ulubionymi porami roku. Niestety nie pozostaje mi nic innego jak zaprzyjaźnić się z kocykiem i wyczekiwać wiosny ;)


Dzisiaj chciałam Wam pokazać październikowe denko, które pod względem ilości zużytych produktów nie prezentuje się imponująco. Z resztą sami zobaczcie.


bandi hydro care krem

1) Selfie Project lekki krem matująco nawilżający
Nie pokładałam wielkich nadziei w tym kremie, a jednak wypadł bardzo poprawnie.
Nie wiem czy kupię ponownie.


2) Bandi Hydro Care krem do twarzy 
Przyjemny kosmetyk, który spisał się świetnie w roli kremu na noc.
Kupię ponownie.


3)  Indigo odżywka do paznokci
Nadawała ładny połysk na pazurkach. Pod względem działania, także byłam z niej zadowolona.
Kupię ponownie.


kiwi odświeżacz do butów dove szampon

4) Listerine Cool Mint płyn do płukania ust
Ostra, mocno alkoholowa płukanka, którą musiałam rozcieńczać wodą. 
Następnym razem wybiorę coś delikatniejszego.
Nie kupię ponownie. 


5) Kiwi odświeżacz do butów
Produkt, do którego wracam regularnie.
Kupię ponownie.


6) Palmolive truskawkowy żel pod prysznic 
Żel, który oczarował mnie zapachem.
Pisałam o nim tutaj. 
Kupię ponownie.


7) Dove szampon do włosów Intensive Repair
Choć nie zauważyłam efektów regeneracyjnych na moich włosach, to lubiłam go używać. Moja czupryna pozytywnie na niego reagowała.
Kupię ponownie.


Znacie któryś z tych kosmetyków?
Lubicie jesień i zimę?