sobota, 29 czerwca 2019

Cukierki z logo – pomysł na prezent dla gości weselnych lub słodką reklamę


Czy wśród Was znajdzie się ktoś kto nie lubi słodyczy? Być może zgłoszą się pojedyncze osoby, ale wydaje mi się, że będą w zdecydowanej mniejszości. Niestety sama mam słabość do słodkości i nawet będąc na diecie pozwalam sobie na takie grzeszki ;). W moim przypadku mały, słodki drobiazg potrafi poprawić mi humor. Coraz więcej firm korzysta z cukierków reklamowych, aby promować swoją firmę. Zdarzyło mi się dostać krówki gratis do zamówienia w przesyłce ze sklepu online i było to dla mnie miłą niespodzianką. 

 cukierki z logo
- cukierki z logo

Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach coraz trudniej zaistnieć na rynku. Umiejętnie dobrana forma reklamy pomaga w promocji działalności, natomiast ta nieprzemyślana potrafi zirytować. Wiele osób ma dosyć nachalnego spamu trafiającego na maila czy ulotek wrzucanych na chybił trafił do skrzynek na listy. Sama nie przepadam za popularnymi gadżetami typu smycze czy długopisy. Co prawda, te drugie znajdują praktyczne zastosowanie (choć większość z nich szybko się psuje lub wypisuje), ale powiedzcie mi co zrobić z pękiem smyczy reklamowych?

Czy wiecie, że popularne krówki zawdzięczamy Feliksowi Pomorskiemu, który 1921 otworzył fabrykę, w której produkował cukierki krówki? Te tradycyjne, polskie słodycze wytwarzane są z mleka, cukru i masła. Świeża krówka jest miękka i ciągnąca (moje ulubione!), z upływem czasu staje się krucha, ponieważ cukier ulega krystalizacji. 

cukierki z logo
cukierki z logo

Cukierki z logo lub innym dowolnym nadrukiem mogą stanowić narzędzie promocji, ale także być prezentem dla gości weselnych. Krówki z ładnie wykonanym nadrukiem są dosyć uniwersalnym pomysłem, który powinien trafić w większość gustów, niezależnie od wieku czy płci. Fajną opcją jest możliwość umieszczenia w środku tekstu niespodzianki, który zostanie przeczytany dopiero po otwarciu cukierka.

Co sądzicie o krówkach w formie prezentu dla gości weselnych?
Lubicie dostawać cukierki reklamowe?

czwartek, 27 czerwca 2019

Co nowego w mojej szafie? Ubrania i dodatki

Sezon wyprzedaży trwa w najlepsze, więc można uzupełnić garderobę tanim kosztem. Nie mam nic przeciwko wyprzedażom pod warunkiem, że kupuje się z głową. Fajnie wybrać rzeczy, które się nam podobają i rzeczywiście będziemy je nosić. Gorzej, gdy obniżamy nasze wymagania, bo kusi nas atrakcyjna cena. Dosyć dawno nie pokazywałam Wam aktualizacji mojej szafy, dlatego dzisiejszy wpis będzie poświęcony zakupom z ostatniego półrocza. 


Dwoma głównymi sklepami, w których się zaopatrzyłam były H&M oraz C&A. Postawiłam na klasyczny, czarny top, czerwoną bluzkę z wiązaniem, czarną z koronką i białą z haftem. Wybrałam, także dresowe spodnie w czarnym kolorze.

H&M czarny bawełniony top na ramiączkach
Zdjęcia pochodzą ze strony H&M and C&A

Skusiłam się na urocze skarpetki z motywem sowy, które mogliście zobaczyć na moim Instagramie oraz zegarek Skagen, nad którym zastanawiałam się już od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że jego jakość mnie nie rozczaruje i długo mi posłuży.

zdjęcie instagram nogi z góry

Planuję dokupić jeszcze kilka rzeczy m.in. materiałowe spodnie, które będę mogła nosić latem zamiast jeansów. Marzą mi się też krótkie spodenki o długości do kolana oraz kilka przewiewnych bluzek, najlepiej z 100% bawełny. Ideałem byłby też czarne sneakersy, koniecznie z czarną podeszwą. Sportowe (super wygodne) buty Ryłko, które pokazywałam Wam w tym wpisie dokonały swojego żywota, a szkoda bo, liczyłam, że dłużej ze mną zostaną...


Jak wygląda Wasze podejście do sezonowych wyprzedaży?
Lubicie poszaleć, czy raczej wygrywa u Was zdrowy rozsądek?

niedziela, 23 czerwca 2019

Pędzel Super Kabuki Lily Lolo po 4 latach użytkowania

 
Kosmetyki mineralne Lily Lolo oraz akcesoria do makijażu są dosyć znane i w internecie można znaleźć wiele recenzji na ich temat. Zazwyczaj jednak są to wpisy, które nie uwzględniają wieloletniego używania danego produktu, dlatego postanowiłam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami po prawie 4 latach użytkowania pędzla Super Kabuki Lily Lolo
 
 
Pędzel opisałam w tym wpisie. Dzisiaj postaram się podsumować jak oceniam go z perspektywy czasu. Dla przypomnienia powiem, że model Super Kabuki wykonany jest z syntetycznego włosia o długości 4 cm. Całkowita długość pędzla to 7 cm i jest on polecany do nakładania podkładu mineralnego oraz pudru. Na stronie producenta kosztuje 91.90 zł.
 
 
Pędzel mam ok. 4 lata. Przez pierwsze kilka miesięcy używałam go intensywnie, potem poszedł w odstawkę i dopiero przez ostatnie 2 lata maltretowałam go dosyć mocno. Najchętniej używałam go do nakładania pudru. Przez wszystkie lata dbałam o akcesorium, nigdy nie suszyłam go w pozycji stojącej, przy myciu unikałam zalewania wnętrza skuwki wodą, nie przewoziłam go niezabezpieczonego w kosmetyczne (zawsze był w dodatkowym woreczku z organzy). Mimo to napisy dosyć szybko zaczęły się ścierać. Na rączce zostało uszkodzone logo i pojedyncze litery. Trzonek nie uległ porysowaniu, delikatnie obił się przy włosiu i na tym fragmencie brakuje czarnej farby. Włosie nadal jest miękkie i nie uległo odkształceniu. Jak dotąd wypadły jedynie pojedyncze włoski. Pod względem technicznym muszę powiedzieć, że trzyma się całkiem nieźle i myślę, że przy delikatnym traktowaniu spokojnie posłuży mi przez kolejne lata. 
 
 
Pędzel dobrze spisuje się przy nakładaniu pudru, do podkładu wg mnie jest trochę za mało zbity. Aby uzyskać dobre krycie, trzeba aplikować kilka warstw. Super Kabuki długo schnie, gdy upiorę go wieczorem, rano nadal jest mokry. Niestety dosyć mocno tłuści się od skóry, więc jego częste oczyszczanie jest wskazane. Mimo tych wad oraz wcześniej wspominanego startego nadruku na rączce, myślę, że była to dobra inwestycja.

Ciekawa jestem czy macie ten lub inne pędzle Lily Lolo. 
Jak je ocieniacie? 
 
 

czwartek, 20 czerwca 2019

Zapach lawendy w kosmetykach – tak czy nie?


Myślę, że lawendy nie trzeba nikomu przedstawiać. Ta urocza, fioletowa roślina ma wielu fanów, ale także sporo przeciwników. Moje pierwsze skojarzenie z nią związane to specyficzny zapach oraz tanie kulki na mole, sprzedawane kiedyś na każdym bazarku. Oprócz odstraszanie insektów (w tym komarów), ma także inne właściwości, dlatego wykorzystywana jest przy produkcji kosmetyków oraz jako przyprawa w kuchni
 
dove lawendowa odżywka
 
Dzisiaj chciałam skupić się na kosmetykach, a w zasadzie na jednym z nich. Jakiś czas temu trafiła do mnie odżywka Dove z olejkiem lawendowym i wyciągiem z rozmarynu do włosów cienkich i pozbawionych objętości. Produkt znajduje się w minimalistycznej butelce-tubie, która stoi na korku. Konstrukcja opakowania umożliwia łatwe dozowanie produktu, aż do ostatniej kropelki. Za 200 ml zapłacimy ok. 11 zł
 
lawendowa odżywka dove
 
Odżywka ma lekką, nieco wodnistą konsystencję. Dla mnie mogłaby być trochę gęstsza, co z pewnością przełożyłoby się na mocniejsze działanie, ale i większą wydajność. Z drugiej strony rozumiem, że formuła do włosów cienkich nie może być zbyt treściwa, aby ich nie obciążać. Działanie odżywki jest dosyć doraźne, ułatwia rozczesanie włosów, delikatnie nawilża, ale nie jest to efekt spektakularny. Do codziennej pielęgnacji, niewymagających włosów będzie ok, ale osoby oczekujące mocniejszego działania mogą być rozczarowane. Sam zapach specyfiku jest przyjemny i nienachalny. Nie jest to zapach czystej lawendy, ale połączenie z rozmarynem, co daje naprawdę ciekawy aromat, który wyczuwalny jest przez jakiś czas na włosach. 
 
 

Lubicie zapach lawendy? 
Miałyście kiedyś lawendowe kosmetyki? 
 
 

niedziela, 16 czerwca 2019

Balea po raz kolejny w akcji – oliwkowy krem do rąk


Moje dłonie mają tendencję do przesuszania, zwłaszcza zimą. Wtedy skóra staje się szorstka, nieprzyjemna w dotyku, czasem nawet pęka. Latem jest lepiej i  dłonie nie są już tak wymagające, ale mimo wszystko dosyć często sięgam po krem do rąk. Przez ostanie dni towarzyszył mi oliwkowy krem do rąk Balea, który kupiłam w niemieckiej drogerii DM (klik).
 
Marka Balea jest mi dobrze znana przede wszystkim dzięki żelom pod prysznic. Lubię je za kolorowe opakowania, przyjemne zapachy i niską cenę. Ciekawa byłam, czy inne produkty również zrobią na mnie dobre wrażenie. Krem, który kupiłam znajduje się w tubie o pojemności 100 ml z praktycznym zamknięciem na zatrzask.
 
oliwkowy krem do rąk Balea
 
Kosmetyk ma lekką konsystencją i przyjemny delikatny zapach. Do pokrycia skóry rąk wystarcza niewielka ilość. Dobrze się wchłania pod warunkiem, że nie przesadzimy z ilością. Nie pozostawia tłustej, lepkiej warstwy. Jego działanie jest dosyć słabe. Po aplikacji skóra jest gładka i przyjemna w dotyku, ale uczucie nawilżenia jest chwilowe. Nie sprawdzi się przy zniszczonych dłoniach, bo działa powierzchniowo, nie regeneruje. Opakowanie jest wydajne i kosztuje 0,85 euro (ok. 4 zł). Myślę, że bez problemu zużyję tubkę do końca, ale dla mnie to przeciętniak, dlatego nie planuję ponownego zakupu.
 
 
Znacie kosmetyki Balea? 
Miałyście okazję używać kremów do rąk tej marki?


czwartek, 13 czerwca 2019

Nowości kosmetyczne ostatnich dni - Catrice, Burt's Bees, perfumy

W ciągu ubiegłych miesięcy moje zakupy, zarówno te kosmetyczne jak i ubraniowe były dosyć minimalistyczne. Ostatni wpis z nowościami ukazał się w styczniu! Od tego czasu, uzupełniałam jedynie podstawowe produkty, ale udało mi się też zrealizować kilka punktów ze swojej listy życzeń. Poniżej zebrałam najciekawsze zakupy.


Kolorówka Catrice i Essence to efekt spontanicznego wypadu do drogerii oraz promocji na te marki. Kusiły mnie głównie nowości, polecane w blogosferze. O tuszu The Little Black One czytałam same superlatywy i dlatego zwróciłam na niego uwagę. Niestety po pierwszych testach czuję lekkie rozczarowanie, ale postanowiłam dać mu jeszcze szansę. Podkład Essence #Insta Perfect również nie przeszedł niezauważony. W sieci nie brakuje recenzji na jego temat i mam wrażenie, że większość z nich jest pozytywna. Mała, poręczna buteleczka 30 ml świetnie sprawdzi się na wyjazdy i to ona ostatecznie mnie do niego przekonała.
 
kosmetyki flat lay kolorówka


Skusiłam się, także na pomadkę Essence z nowej serii This Is Me, bibułki matujące Essence, puder matujący Catrice oraz regenerujący balsam do ust Catrice Pyjama Lip Treatment z masłem shea. Myślę, że za jakiś czas będziecie mogli przeczytać o nich trochę więcej na blogu.


burts bee sztyft szminka balsam do ust

Jako wielka miłośniczka pomadek, nie mogłam przejść obojętnie obok sztyftów Burt's Bees, które są dla mnie totalną nowością. Balsam na bazie pszczelego wosku wydał mi się na tyle ciekawy, że od razu kupiłam dwa opakowania. Jedno w wersji klasycznej, drugie z granatem. 


Zapach DKNY fresh blossom, chodził za mną od dawna. W końcu udało mi się go upolować w dobrej cenie, ale po sprawdzeniu innych zapachów zaczęłam się wahać między nim a Calvin Klein Sheer Beauty... Nie byłam w stanie się zdecydować, no i mam dwa nowe flakony ;)

Zainteresowało Was coś z tego zestawienia?
Znacie, któryś z tych kosmetyków?

 


niedziela, 9 czerwca 2019

O kremie do twarzy, który mnie pozytywnie zaskoczył Oillan Balance

 
Pielęgnacja mojej skóry opiera się na dwóch kremach do twarzy: lekkim kremie pod makijaż na dzień i cięższym, nawilżającym na noc. W ciągu ostatnich miesięcy drugim z nich był multi-lipidowy krem do twarzy Oillan Balance. Specyfik trafił do mnie w zestawie prezentowym razem z balsamem pod prysznic. Balsam szybko znalazł nowego właściciela, natomiast krem do twarzy został u mnie, mimo, że nie pokładałam w nim większych nadziei. Jak się później okazało niesłusznie. 
 
aa reveal youth krem serum
 
Krem znajduje się w tubie o pojemności 40 ml. Opakowanie ma klasyczny, zakręcany korek, który jest dosyć niewygodny w codziennym użytkowaniu. Kosmetyk jest biały, bezzapachowy. Dobrze się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy, choć delikatny film może być wyczuwalny. Pozostawia buzię miękką i nawilżoną. Łagodzi podrażnienia i pozytywnie wpływa na kondycję cery i co najważniejsze nie zapycha.

Nie sądziłam, że moja tłusta skóra może potrzebować regeneracji, dlatego prawdopodobnie sama bym go sobie nie kupiła. Skład nie jest idealny, ale mimo to krem służył mojej skórze. Cieszę się, że miałam okazję go poznać. Myślę, że jeszcze do niego wrócę, zwłaszcza, że ma całkiem przystępną cenę (25 zł). 
 
 
Skład
Aqua, Glycerin, Isodecyl Neopentanoate, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Caprylic/Capric Triglyceride, C10-30 Cholesterol/ Lanosterol Esters, Dicaprylyl Ether, Dimethicone, Hydrogenated Polydecene, Isohexadecane, Tridecyl salicylate, Arachidyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Theobroma Grandiflorum Seed Butter, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/ VP Copolymer, Squalane, Behenyl Alcohol, Arachidyl Glucoside, Argania Spinosa Kernel Oil, Rosa Canina Fruit Oil, Borago Officinalis Seed Oil, Panthenol, Cholesterol, Ceramide NP, Glyceryl Behenate, Hydrogenated Palm Oil, Glyceryl Stearate Citrate, Betaine, Sodium Hyaluronate, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Caprylyl Methicone, Tocopheryl Acetate, Allantoin, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Methylisothiazolinone 
 

Zdarzyło się Wam kiedyś, że produkt, do którego podchodziłyście sceptycznie okazał się strzałem w 10-tkę?



wtorek, 4 czerwca 2019

Oczyszczanie skóry twarzy z Neutrogeną Hydra Boost

 
Kosmetyki Neutrogena kojarzyły mi się z balsamem do ciała, kremem do rąk i ochronną pomadką. Mam wrażenie, że marka przez długi czas nie wprowadzała nic nowego do oferty, dlatego w drogerii wpadł mi w oko żel do mycia twarzy Neutrogena z serii Hydra Boost. Ciekawi jesteście czy udało mu się pozytywnie mnie zaskoczyć? O tym będziecie mogli przeczytać w dzisiejszym wpisie. 
 
Kosmetyk znajduje się w butelce 200 ml. Opakowanie zachowane jest optymistycznej, niebieskiej kolorystyce i ma wygodną pompkę. Mój egzemplarz jest nieco obklejony żelem, ale wydaje mi się, że to efekt mojej niezdarności, a nie wadliwego dozownika. Produkt ma delikatny, świeży zapach, żelową konsystencję i dobrze się pieni. Fajnie oczyszcza skórę twarzy, nie powodując podrażnienia czy efektu ściągnięcia. Nie wysusza, ale nie zauważyłam obiecywanego działania nawilżającego. 
 
 
Opakowanie jest wydajne, bo do umycia twarzy wystarczy niewielka ilość. Po zastosowaniu pory są ściągnięte i mniej widoczne. Buzia jest miękka i przyjemnie odświeżona. W cenie regularnej kosztuje ok. 20 zł, ja go kupiłam na promocji za ok. 15 zł i myślę, że w tej cenie to całkiem przyjemny kosmetyk, warty przetestowania. 
 
 

Znacie kosmetyki Neutrogena z serii Hydra Boost?