poniedziałek, 31 lipca 2017

Szalonego zużywania ciąg dalszy – lipcowe denko


Ostatnio kosmetyki idą u mnie jak woda. Z czego to wynika? Pewnie po części z motywacji do ich regularnego stosowania i chęci zmniejszenia zapasów. Możliwe, że w najbliższym czasie czeka mnie przeprowadzka, a nie wyobrażam sobie taszczenia tych wszystkich pudeł z kosmetykami. Na zdjęciach możecie zobaczyć, że zużywam rzetelnie bez oszustwa i marnotrawstwa. Większość opakowań rozcinam i zużywam do ostatniej kropelki :)

W lipcu w koszu wylądowały:


1) Tutti Frutti peeling wiśnia i porzeczka
Bardzo fajny produkt, który polubiłam. 
Kupię ponownie.

2) Garnier mineral Pure Active antyperspirant
Dobrze chronił i miał ładny zapach, ale bardzo pylił i dusił przy psikaniu.
Nie wiem czy kupię ponownie.

3) Balea żel pod prysznic Magic Fairytale
Jak dla mnie bomba. Więcej o nim znajdziecie tutaj.
Kupię ponownie.

4) Balea żel pod prysznic Mystic Fantasy
Zapach wypadł trochę gorzej niż ten powyżej, ale i tak bym go kupiła jeszcze raz. 
Kupię ponownie.


5) Bibułki matujące Wibo
Spełniły swoje zadanie, więc jestem na tak.
Kupię ponownie.

6) Tisane balsamik do ust dla dzieci
Ta wersja wypada gorzej od klasycznej. 
Jest tłusta i ma w sobie niepotrzebne kuleczki, choć nie można odmówić jej dobrego działania.
Nie wiem czy kupię ponownie. 
(raczej wrócę do wersji klasycznej)

7) Avon peeling do twarzy z ogórkiem i trawą cytrynową
Niestety u mnie wypadł słabiutko. Niezbyt dobrze złuszcza, ma mało drobinek, chemiczny skład i zapach. Do tego wysusza skórę.
Nie kupię ponownie.

8) Avon care 3w1 mleczko do demakijażu i tonik 
Dziwny wynalazek, co prawda makijaż jako tako usuwał, ale znów pojawia się tutaj problem paskudnego, chemicznego składu. Jak dla mnie nic specjalnego.
Nie kupię ponownie.

9) Aqua Pi Cosmetics płyn multifunkcyjny 
Używałam go jako tonika i w tej roli świetnie się spisywał. Więcej o nim przeczytacie tutaj.
Kupię ponownie.

10) Himalaya wybielająca ziołowa pasta do zębów
Nie przepadam za ziołowymi pastami, bo słabo odświeżają. Ta nie jest zła, choć trochę brakuje mi uczucia mroźnej świeżości.
Nie wiem czy kupię ponownie.

11) Manhattan 2w1 powder & make up
Niegdyś bardzo lubiany przeze mnie wynalazek. Podkład i puder w jednym, świetnie ukrywał niedoskonałości, niestety ostatnio zauważyłam, że ma tendencję do zapychania.
Nie kupię ponownie.


12) Indigo – Richness Hand Cream Bella Vita krem do rąk
W tym kremie lubiłam praktycznie wszystko, od opakowania, po zapach i działanie. 
Kupię ponownie.

13) Dermena odżywka do włosów osłabionych i nadmiernie wypadających
Używałam jej z szamponem z tej samej serii i oba produkty sprawdziły się u mnie na piątkę.
Kupię ponownie.


14) Soraya ideal beauty lekki hydro-balsam do ciała
Fajny kosmetyk na lato, o lekko chłodzącej formule i błyskawicznym wchłanianiu. Niebawem będzie o nim osobny wpis na blogu.
Kupię ponownie.

15) Eveline slim extreme 4D kawowe serum wyszczuplająco-drenujące
Lubię kosmetyki wyszczuplające Eveline. Może spektakularnych efektów po nich nie ma, ale czuję, że jednak coś robią. W połączniu z dietą i ćwiczeniami można wypracować całkiem fajny efekt.
Kupię ponownie. 


Jak oceniacie moje denko? 
Chyba przyznacie mi, że trochę się tego uzbierało? :)


piątek, 28 lipca 2017

AA Olejek do ust caring Lip Oil w wersji malinowej

 
Od jakiegoś czasu panuje moda na oleje i olejki wszelkiej maści. Producenci kosmetyków bardzo szybko podchwycili temat i większość marek wypuściła linię produktów z olejkami. Niestety w większości z nich olejków jest tyle co kot napłakał… Być może rzuciły Wam się w oczy olejki do ust. Takie produkty ma w swojej ofercie m.in. AA i dzisiaj chciałam się skupić na błyszczyku/olejku w wersji malinowej.
 
 
Cudak sprzedawany jest w ślicznym, kolorowym kartoniku. Zawartość zamknięta jest w buteleczce o pojemności 6 ml z pędzelkiem w formie gąbeczki. Kształt aplikatora bardzo mi się podoba, w dodatku jest wygodny w obsłudze. Niestety praktycznie przy każdym użyciu, przy wkładaniu patyczka do buteleczki, wypływa z niej nadmiar produktu. Tłuste resztki oblepiają zakrętkę. Wygląda to paskudnie i jest niehigieniczne. Olejek na wargach daje mokry, mocno błyszczący efekt, który w moim odczuciu już dawno wyszedł z mody. Odrobinę skleja usta, ale nie jest to bardzo wyczuwalne. Zjada się w tempie błyskawicznym, nie pielęgnuje ust. Zabezpiecza je ochronną warstwą, ale jest to krótkotrwałe i powierzchowne działanie. Zaraz po otwarciu ładnie pachniał, ale po ok 2 tygodniach przyjemny zapach zwietrzał. 
 
Powiem szczerze, że ten olejek…albo raczej błyszczyk na bazie parafiny (patrz skład) bardzo przypomina mi klejące błyszczyki w kulkach, które były niesłychanie popularne w czasach mojego dzieciństwa. Na pewno wiecie o co mi chodzi… Do dawnych lat sentyment został, ale nie aż taki, aby wracać do nieudanych kosmetyków z czasów młodości. Podsumowując moją recenzję muszę, stwierdzić, że olejek do ust to dla mnie paskudny bubel w ślicznym opakowaniu, sprzedawany za wygórowaną cenę. Dacie wiarę, że kosztuje ok. 18 zł?

Miałyście okazję poznać ten produkt? Jakie są Wasze wrażenia?

wtorek, 25 lipca 2017

Żele pod prysznic Balea – 3 zapachy z edycji limitowanej


Marka Balea, choć słabo dostępna w Polsce, zapewne większości z Was jest znana. Dużą popularnością cieszą się żele pod prysznic, które kuszą pięknymi opakowaniami oraz zapachami. Marka sezonowo wypuszcza limitki i dzisiejszy wpis będzie poświęcony 3 żelom z edycji specjalnej.
 
 
Na pierwszy rzut oka widać ładne opakowania, w optymistycznych kolorach. Mnie zdecydowanie przekonują i zachęcają do zakupu. Wersja niebieska o nazwie Mystic Fantasy zawiera połączenie aromatów mandarynki i kwiatu lotosu. Zapach jest świeży, orzeźwiający i całkiem przyjemny, choć z chemiczną nutą, która po czasie zaczęła mi przeszkadzać. 
 
 
Sweet Wonderland to miks wanilii i róży. Zapach jest miły dla nosa, delikatny, kwiatowy i tutaj nie mogę się przyczepić. 
 
 
Ciemno różowe opakowanie skrywa mieszankę o nazwie Magic Fairytale, czyli zapach malin i magnolii. Ta wersja zdecydowanie jest najsłodsza. Choć mnie nie przytłacza, myślę, że wrażliwym nosom szybko może się znudzić. Moim zdaniem najsłabiej wypadł Mystic Fantasy, natomiast 2 pozostałe żele pozostawiły po sobie miłe wspomnienia. 
 
 
Żele Balea są gęste, kremowe i dobrze się pienią. Fajnie oczyszczają ciało i ładnie pachną. Niestety mogą mieć tendencję do przesuszania skóry. Nie jest to bardzo drastyczne, ale użycie balsamu po kąpieli jest wskazane. Powiem szczerze, że lubię te żele. Nie są pozbawione wad, ale biorąc pod uwagę niską cenę, myślę, że warto się na nie skusić od czasu do czasu. Ja już nie mogę się doczekać testowania nowych zapachów.

Znacie żele pod prysznic Balea? Lubicie je? 
Może macie swoje ulubione zapachy?

piątek, 21 lipca 2017

Aloesowy duet Equilibra z serii Naturale – szampon i odżywka

 
Odkąd zmagam się ze swędzeniem skalpu, staram się rozważnie dobierać produkty do pielęgnacji włosów. Na zmianę używam mocnych oczyszczających szamponów, które przy moim szybkim przetłuszczaniu się czupryny to must have oraz lżejszych, bardziej delikatnych produktów myjących. Jak zapewne się domyślacie szampon Equilibra zalicza się do tej drugiej kategorii. Jakiś czas temu pisałam o  jego bracie z 20% aloesu, który sprawdził się u mnie nieźle. Nieźle, ale gorzej niż szampon z dzisiejszego posta :)
 
 
Zarówno szampon jak i odżywka znajdują się przyjemnych opakowaniach, którym nie można nic zarzucić zarówno pod względem funkcjonalności jak i estetyki. Szampon ma zielony kolor, przyjemny zapach i żelową formułę. Dobrze się pieni i świetnie oczyszcza włosy. Nie podrażnił mojej skóry głowy, nie spowodował swędzenia (przy wersji z 20% aloesu przy pierwszych użyciach swędział mnie skalp). Włosy po umyciu są miękkie, błyszczące i sypkie
 
 
Działanie szamponu dopełnia odżywka, która także zmiękcza kosmyki, ułatwia ich rozczesywanie i delikatnie je dociąża. W połączeniu oba produkty bardzo dobrze się spisują, choć w moim odczuciu sam szampon bez odżywki, również daje radę. Jak dla mnie stosunek ceny do jakości wypada całkiem pozytywnie, więc myślę, że jeszcze wrócę do tych gagatków. 
 
odżywka aloesowa, aloes
odżywka z aloesem, kosmetyki z aloesem

Szampon znajdziecie tutaj w cenie 19,99 zł. Odżywkę tutaj za 21,99 zł.

poniedziałek, 17 lipca 2017

Lakierowy zawrót głowy, czyli o mojej kolekcji tradycyjnych lakierów do paznokci


Piękne i zadbane paznokcie to wizytówka każdej kobiety. W ostatnim czasie coraz bardziej popularne sta się hybrydy. Próbowałam kilka razy i powiem, że hybryda ma swoje zalety. Przede wszystkim długą trwałość, która niesłychanie ułatwia życie. Nie zrezygnowałam, jednak z tradycyjnego mani i ciągle w swojej kolekcji mam pokaźne pudełko ze zwykłymi lakierami, których używam dosyć często. Dzisiaj chciałam zrobić mały rachunek sumienia. Przy okazji porządków zrobiłam zdjęcia, które zobaczycie poniżej wraz z krótkim podsumowaniem zbiorów.

Na początek szybkie ujęcie na całość posortowaną wg kolorów. Na kolejnych zdjęciach ułożyłam lakiery wg marek.


 Color Club oraz Golden Rose

Wiele osób chwali lakiery Color Club. Miałam cały zestaw, ale ich jakość była bardzo różna. Trafiły mi się buteleczki nie nadające się do użytku - gęste, ciągnące, takie które nie chciały kryć lub wręcz o idealnej konsystencji, którym nie mogłam nic zarzucić. Dziwna sprawa, sama nie wiem co o tym myśleć. Z Golden Rose, mam tylko 1 lakier, z którego jestem zadowolona, ale myślę, że nie ma sensu rozpisywać się o marce na podstawie jednej sztuki. 

 Indigo oraz Rimmel by Rita Ora

Z Indigo mam odżywkę, bazę oraz top, o którym pisałam tutaj. Top sprawdza się fenomenalnie. Odżywka i baza też są niczego sobie, choć nie zrobiły na mnie aż tak dobrego wrażenia jak preparat nawierzchniowy. Lakier Indigo ma ładny kolor i dobrze kryje, ale szybko odpryskuje. Różowy przyjemniaczek to produkt Rimmel z serii Rita Ora. Dobrze kryje nawet przy jednej warstwie, dosyć długo trzyma się na paznokciach. Ogólnie bardzo go lubię, ale chyba nie ma w tym nic dziwnego, skoro lakiery z tej kolekcji cieszą się raczej dobrymi opiniami.

Eveline miniMAX oraz Essie

Lakiery Eveline należą do tańszych. Uważam, że stosunek ceny do jakości wypada korzystanie. Co innego Essie, marka zdecydowanie z wyższej półki, niestety dla mnie to wielkie rozczarowanie. 

 ASTOR Quick&Shine oraz Bell

Jak widać mam 4 lakiery z serii Quick&Shine. Niestety czerwień i granat dosyć szybko odpryskują, za to odcień z błyszczącymi drobinkami bardzo długo trzyma się na płytce. Buteleczek Air Flow Bell miałam już kilka. Wg mnie to bardzo przyzwoity produkt w rozsądnej cenie.

Sally Hansen oraz Wibo

Kolejna transza droższych emalii - Sally Hansen i ponowie rozczarowanie. Lakiery są rzadkie, a pierwsze odpryski pojawiają się już po jednym dniu. Odżywka z drobinkami złota spisała się trochę lepiej, ale bez szału, biorąc pod uwagę wysoką cenę. Lakier Wibo kupiony za grosze wypada korzystniej w tym zestawieniu...

Colour Alike do stempli, Manhattan, MissX oraz ochrona skórek Lily Angel

Coloru Alike bardzo ładnie odbija stemple, myślę o zakupie kolejnego koloru. Manhattan jest w porządku, natomiast missX strasznie odbarwił mi płytkę (a szkoda, bo kolor wychodzi świetnie).

Podsumowując lakierowe zestawienie, muszę stwierdzić, że niestety droższe lakiery w większości przypadków nie sprawdziły się lepiej niż tańsze odpowiedniki.

Używacie tradycyjnych lakierów do paznokci? 


piątek, 14 lipca 2017

Niekwestionowany balsamowy ulubieniec – kokosowy balsam Palmers


Bardzo lubię kokosowe kosmetyki, choć nie wszystkie. Mam wrażenie, że zapach kokosa łatwo jest popsuć, bo albo jest on chemiczny, albo za słodki, albo za ciężki i męczący. Mimo to od czasu do czasu kupuję coś nowego. Niedawno mogliście zobaczyć w moim denku kokosowy żel pod prysznic Dove, który bardzo lubię. Dzisiaj znów będzie kokosowo, ale za sprawą balsamu do ciała Palmers


Skoro już na wstępie rozpisałam się tyle o zapachu, to nie będę Was trzymać w niepewności i od razu zaznaczę, że kosmetyk pięknie pachnie. Słodka i przyjemna dla nosa nuta jest wyczuwalna na ciele po aplikacji, ale nie jest przytłaczająca. Balsam znajduje się w ciekawym opakowaniu, wykonanym z przeźroczystego plastiku. Butelka zaopatrzona jest w wygodne zamknięcie typu klik. Szata graficzna jest minimalistyczna, ale całkiem przyjemna dla oka. Kosmetyk dosyć łatwo wydobywa się z opakowania, choć jest on gęsty, treściwy. Balsam łatwo rozsmarowuje się na ciele. Konsystencja przypomina trochę kremowe masełko. Działanie produktu było dla mnie miłym zaskoczeniem, ponieważ skóra po użyciu jest niesłychanie miękka i wygładzona. Uczucie nawilżenia utrzymuje się przez długi czas. Jak dla mnie to hicior, godny polecenia. W cenie regularnej kosztuje ok. 24 zł za 250 ml


Znacie ten balsam? Lubicie kokosowe kosmetyki?


niedziela, 9 lipca 2017

Czerwcowe nowości

Jedna trzecia lipca już przeleciała, więc pora się zebrać i przedstawić nowości czerwca, zanim minie pierwszy miesiąc wakacji. Kto ma wakacje, ten ma, kto nie ma, ten może mieć będzie :). U mnie lato miało zapowiadać się dosyć luźno, ale życie lubi komplikować i krzyżować plany. Trzymajcie za mnie kciuki, bo dużo się ostatnio u mnie dzieje. Przechodząc do tematu głównego posta, zapraszam do oglądania czerwcowych nowości :)

Akcje testerskie, ambasadorskie i współprace 

 Suche szampony i produkty do stylizacji włosów Batiste

equilibra odżywka szampon
Aloesowy duet do włosów marki Equilibra 

pasta do zębów, pianka do mycia twarzy, peeling, maseczka
 Paczka ambasadorska z kosmetykami Himalaya

nicole odpowiedniki perfum zapachy
Zapachy inspirowane znanymi perfumami od Nicole

przyrząd do zaskórników, wągrów, pyłek, efekt syrenki
Gadżety kosmetyczne ze sklepu BeautyBigBang


Zakupy kosmetyczne, odzieżowe i nagroda  z rozdania

etiaxil
Spray i ściereczka do czyszczenia okularów oraz niezastąpiony Etiaxil

antyperspirant
 Garnier mineral w wersji PureACTIVE

Czarna bluzka ze srebrna lamówką Orsay

top, topy, bluzki orsay
Dwa topy z motylkowymi rękawami Orsay

via ravia
Granatowe sandałki z CCC

czerwona filiżanka, nagroda
Nagroda z rozdania u Czerwonej Filiżanki.
Czerwona Filiżanko, dziękuję :)

Na brak nowości narzekać nie mogę. Wczoraj byłam w galerii i z każdej witryny krzyczały do mnie banery z informacją o wyprzedaży. Nie mam w planach szaleństw, więc mam nadzieję, że uda mi się powstrzymać od większych zakupów w sieciówkach z ubraniami.


Jak u Was wygląda kwestia zakupów? Zamierzacie poszaleć na wyprzedażach?

 

czwartek, 6 lipca 2017

Piękne usta z Pierre Rene w trzech odsłonach


 
Usta to bez wątpienia kobiecy atut. Co prawda, nie każda kobieta lubi je podkreślać mocnymi kolorami takimi jak chociażby klasyczna czerwień, ale na pewno wszyscy się ze mną zgodzą, że wargi powinny być zadbane. Nie ma nic gorszego niż spierzchnięte usta, z suchymi skórkami i rankami. Lubię od czasu do czasu poszaleć z kolorem, ostatnio ubóstwiam matowe pomadki. Jeśli jednak usta nie są w dobrej kondycji wybieram coś bardziej neutralnego. Dzisiaj przychodzę do Was z 3 propozycjami makijażu ust stopniowanymi pod względem intensywności oraz z różnym wykończeniem. 
 
 
Dwie pierwsze wykonałam przy użyciu pomadki Pierre Rene Professional. Szminki znajdują się w klasycznym, czarnym opakowaniu. Są kremowe, miękkie i łatwe w aplikacji. Widać je na ustach już po pierwszym pociągnięciu. Posiadają drobno zmielone błyszczące drobinki, które nadają połysk. Nie jest to jednak tandetne, brokatowe wykończenie. Kolor H05 to delikatny róż, dający subtelny efekt, idealny na co dzień. Natomiast H09 wpada delikatnie w czerwień, więc wg mnie jest odcieniem, który nada się zarówno do pracy jak i na wieczorne wyjście. Pomadki delikatnie nawilżają usta, dlatego można je nakładać nawet, gdy usta są w gorszej kondycji. 
 
Pierre Rene Professional H05
Pierre Rene Professional H09
Pierre Rene Lip Matic 11
 
Ostatnią propozycję wykonałam przy użyciu konturówki do ust Lip Matic. Dzięki niej uzyskałam intensywny kolor i bardzo modny ostatnio matowy efekt. Na ustach wygląda to fenomenalnie i utrzymuje się przez wiele godzin, niestety dosyć mocno przesusza wargi, dlatego myślę, że jest to opcja, które nie należy nadużywać. Samej konturówce nie mam jednak nic do zarzucenia. Dostępna jest na stronie Pierre Rene w 16 kolorach w cenie 14,99 zł.

Która z propozycji najbardziej się Wam spodobała?