środa, 30 września 2015

Co nowego będę testować w październiku? Współprace, wygrane & zakupy

Tradycyjnie, pod koniec miesiąca pojawia się u mnie post z nowościami. Trochę się obawiałam, że nie będzie co pokazać, ale w ostatnich dniach kurier i listonosz byli u mnie częstymi gośćmi. Niestety zostałam na kilka dni bez aparatu i jakość niektórych zdjęć pozostawia trochę do życzenia. Mam nadzieję, że Was to nie zrazi i z chęcią przejrzycie wpis :)

Paczka z kosmetykami mineralnymi otrzymanymi w ramach współpracy z firmą Costasy.  Niedługo dowiecie się co dokładnie się w niej znalazło :)


Druga współpraca nawiązana w ostatnich dniach. Na zdjęciu miodowe mydełko od Pszczelej Dolinki.


Wygrana w rozdaniu zorganizowanym na blogu My love cosmetics. Moje rzęsy już się cieszą z możliwości przetestowania serum LashVolution.


Mały prezent od siostry w postaci tuszu do rzęs Irresistibly Sexy.


Zegarek kupiony w Housie, który skradł moje serce.

Przybyło Wam coś fajnego we wrześniu? Chwalcie się w komentarzach :)

 

niedziela, 27 września 2015

Produkty, zużyte we wrześniu


Mam wrażenie, że we wrześniu strasznie słabo poszło mi zużywanie kosmetyków. Nie wiem z czego to wynika, ale porównując do poprzednich denek, to wypada słabo. Pod koniec miesiąca w koszu wylądowały opakowania po następujących produktach: 


1) Żel do golenia Skino
Sprawdzony biedronkowy żel, który kosztuje grosze a starcza na bardzo długo.
Kupię ponownie.


2) Płyn do płukania ust Colgate Plax Cool Mint
Denkowy klasyk, tego płynu używam praktycznie cały czas.
Kupię ponownie.


3) Carea patyczki higieniczne
Kolejny produkt z Biedronki, dobry i tani.
Kupię ponownie.


4) Zoxiderm emulsja stosowana w ŁZS i łupieżu
Polecona przez dermatologa, kompletnie na mnie nie działała.
Nie kupię ponownie.


5) Stieprox szampon stosowany w ŁZS głowy, wydawany tylko na receptę
Rzeczywiście trochę działa, aczkolwiek szału nie ma. W dodatku cena nieciekawa (ok. 45 zł/100 ml), ale póki co nie mam wyboru i stosuję.
Kupię ponownie.


6) Pasta do zębów Colgate MaxFresh ActiClean
Moja ulubiona pasta do zębów, solidnie odświeża :)
Kupię ponownie.


7) Płatki kosmetyczne Carea (fioletowe)
Chyba najlepsze jakie do tej pory miałam.
Kupię ponownie.


 
8) Ziaja pasta do oczyszczania twarzy
Jestem jej absolutną fanką, jest wprost idealna do tłustej cery.
Kupię ponownie.


9) Joanna peeling myjący z truskawką
Choć nie należy do mocnych zdzieraków, to bardzo go lubię, przede wszystkim za cudowny zapach.
Recenzja
Kupię ponownie.


10) Dove kostka myjąca z ogórkiem
Świetnie się sprawdza do mycia twarzy, rąk i ciała.
Kupię ponownie.


11) Dermaglin maseczka przeciwtrądzikowa
Ma swoje wady, bo brudzi wszystko wokół, ale mimo to lubię ją za działanie.
Kupię ponownie.


12) Ziaja regenerująca maska z glinką brązową
Maseczki z tej serii świetnie się u mnie sprawdzają i często do nich wracam.
Kupię ponownie.


13) Maść Hydrocortisonum
Sprawdza się nie tylko po ukąszeniach owadów, ale także działa łagodząco po depilacji.
Kupię ponownie.


14) Floslek krem nawilżający Hydrobalans
Całkiem fajny krem drogeryjny, ale mam ochotę spróbować czegoś nowego.
Recenzja
Nie wiem czy kupię ponownie.


Być może denko nie jest duże, ale na szczęście większość produktów się sprawdziła i to mnie cieszy.

czwartek, 24 września 2015

FLOSLEK Krem nawilżający Hydrobalans


Krem nawilżający to podstawa pielęgnacji niezależnie od cery. Mam skórę tłustą, ale to wcale nie oznacza, że nie potrzebuje ona nawilżenia. Przez ostatnie miesiące stosowałam krem Hydrobalans z serii Naturalne Piękno. Ciekawi jesteście czy się sprawdził? Zapraszam do przeczytania recenzji.

Krem znajduje się w klasycznym opakowaniu o pojemności 50 ml. Słoiczek schowany jest w kartoniku, z którego część najważniejszych informacji sfotografowałam i wrzuciłam poniżej. Kosmetyk jest biały o przyjemnym zapachu i ma raczej lekką konsystencję. Jest to krem uniwersalny, który możemy stosować i na dzień i na noc.

U mnie spisywał się zdecydowanie lepiej na noc. Nałożony wieczorem fajnie nawilżał skórę, tak, że była ona rano elastyczna, wygładzona i odżywiona. Poziom nawilżenia oceniam jako bardzo dobry. Natomiast na dzień się dla mnie kompletnie nie nadawał. Przy tłustej cerze, skóra bardzo szybko zaczynała się błyszczeć, z tego powodu makijaż słabo się trzymał.

Mimo to, jestem z niego zadowolona, zwłaszcza dlatego, że nie powodował zapychania porów, co jest utrapieniem przy mojej problematycznej buzi. Myślę, że warto wypróbować, tym bardziej, że ma całkiem przyzwoite działanie i jest niedrogi (ok. 15 zł). 

Skład

Jakie są Wasze ulubione kremy (nawilżające)?

 

wtorek, 22 września 2015

Ogórkowa mascara Wake me up od Rimmel

opnie recenzje blog

Dawno nie było recenzji kolorówki (pomijając lakiery do paznokci), więc przyszła pora na maskarę Rimmel Wake me up. Tusz zamknięty jest w optymistycznym, zielonym opakowaniu. Plastik jest solidnie wykonany, błyszczący z wytłoczonym logo firmy. Posiada sprytnie wyprofilowaną szczoteczkę, która z łatwością dociera do każdej rzęsy. Ponadto nabiera idealnie odmierzoną dozę tuszu.

Konsystencja kosmetyku jest dość wodnista. Przez długi czas nie tężeje, u mnie dopiero po ok. 2 miesiącach po otwarciu stała się gęstsza, co ułatwiło mi jej stosowanie. Miłym zaskoczeniem był przyjemny zapach. Ogórkowy, orzeźwiający – to lubię. Wiele maskar śmierdzi tuszem drukarskim, a za tym chyba nikt nie przepada. Producent obiecuje pielęgnacyjne działanie dzięki zawartości witamin i zielonego warzywa, jednak ja go nie zauważyłam u siebie.

szczoteczka

Jeśli chodzi o to jak spisuje się na rzęsach, to efekty najlepiej widać na zdjęciach. Moje rzęsy nie należą do najbardziej okazałych, ale po zastosowaniu Wake me up wyglądają dobrze. Być może pogrubienie nie jest fenomenalne, ale dla mnie wystarczające. Maskara nie skleja rzęs, nie tworzą się na nich grudki. Nie zauważyłam też osypywania się. Porównując ją z Wonder’full (recenzja) stwierdzam, że jest znacznie lepsza. 
 


 

Cena: 35 zł / 11 ml

Miałyście okazję ją poznać? Co o niej sądzicie?

sobota, 19 września 2015

O secie lakierów Color Club Kaleidoscope 6+1


Wiem, że wiele osób chwali lakiery Color Club. Są one dostępne pojedynczo w cenie 16,99 zł za sztukę lub w zestawach. Posiadam duży set z kolekcji Kaleidoscope, w którym znajduje się 6 lakierów + top coat. Na stronie producenta widziałam, że teraz dostępne są wyłącznie czteropaki, w nowych, zmienionych buteleczkach. 


Chciałam Wam dzisiaj pokazać jak prezentują się na paznokciach oraz zademonstrować jakość i trwałość poszczególnych kolorów. Bardzo mnie zdziwiło to, że niestety nie każda buteleczka z zestawu jest tej samej jakości. Z resztą sami zobaczcie. 

Kolor miętowy (EVOLUTION)
- do krycia potrzebne są 2 warstwy
- konsystencja lakieru idealna; nie cieknie, nie jest zbyt gęsta
- trwałość ok. 3 dni 
Kolor różowy/malinowy (IN THEORY)
- do krycia potrzebne są 2-3 warstwy
- konsystencja gęsta, lakier smuży
- trwałość ok. 3 dni 

Kolor granatowy (BRIGHT NIGHT)
- nie nadaje się do użytku, lakier rozwarstwił się tak, że na górze ze
brała się biała warstwa a na dole granatowa
- wylądował w koszu, a szkoda, bo kolor śliczny 

Kolor jasno-różowy (ENDLESS)
- do krycia potrzebne 2-3 warstwy
- bardzo gęsty, smuży i nie nadaje się do malowania, dlatego po pierwszym użyciu wylądował w koszu

Kolor zielony (ABYSS)
- do krycia potrzebna jest tylko 1 warstwa
- konsystencja lakieru idealna; nie cieknie, nie jest zbyt gęsta
- trwałość ok. 2-3 dni 

color club lakier PEARL-SPECTIVE

Kolor łososiowy z brokatowymi drobinkami (PEARL-SPECTIVE)
- w zależności od oczekiwanego efektu dozujemy warstwy wg mnie najlepiej jest nałożyć 2-3
- konsystencja lakieru idealna; nie cieknie, nie jest zbyt gęsta
- trwałość 3-5 dni


Do zestawu był dołączony także top coat, który wg mnie jest średni. Znam lepsze, ale nie mogę powiedzieć, że jest bubelkiem. Zestaw dostałam na spotkaniu blogerek i zaczęłam jego testowanie tuż po otrzymaniu. Niestety nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolona z zestawu, bo 2 lakiery od razu wylądowały w koszu, a trzeci – in theory smuży i też daleko mu do ideału. 



Jestem zaskoczona, że lakiery z jednego zestawu wykazują tak różne właściwości. 

Zdarzyła się Wam kiedyś podobna sytuacja? 
Co sądzicie o lakierach Color Club? 

czwartek, 17 września 2015

Kilka słów o współlokatorach – wspominki

Dzisiaj post z innej beczki. Wrzesień dobiega końca, więc studenci pewnie szukają lokum do wynajęcia lub już mają coś zaklepanego. Co prawda ja, studia już dawno mam za sobą, jednak nieraz zdarzyło mi się współdzielić mieszkanie. Mam kilka zabawnych/żenujących sytuacji, które postanowiłam zebrać w tym poście. 



Uwaga: treść tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Post należy traktować  z przymrużeniem oka.



16-letnia współlokatorka – nigdy nie wiesz, gdzie kryje się zagrożenie

Wynajmując pokój w 3-pokojowym mieszkaniu, mieszkałam jakiś czas z dziewczyną, której rodzice wynajęli pokój, żeby miała blisko do LO. 16-tka sama w wynajmowanym mieszkaniu, bez opieki? Nie do pomyślenia, zwłaszcza jeśli prześwietli się dokładnie jej zachowanie.

Pewnego dnia pękła nam rura w mieszkaniu, więc dziewczyna postanowiła, że zostawi panu robotnikowi klucze na cały dzień, żeby mógł sobie gmerać w kanalizacji pod naszą nieobecność. Na szczęście usłyszałam jak umawia się z robotnikiem i nie dopuściłam, aby przekazała mu klucze do naszego mieszkania (już tam mieszkałam i miałam swoje rzeczy w niezamykanym na klucz pokoju m.in. laptopa, aparat). Moja złość osiągnęła apogeum i oberwało się współlokatorce i robotnikowi...

Kiedyś właścicielka mieszkania opowiadała mi, że w nocy była awaria prądu. Wtedy jeszcze Młoda mieszkała sama i kompletnie nie wiedziała co zrobić w takiej sytuacji. Właścicielka zamówiła jej elektryka nocnego, którego dziewczyna wpuściła o 1.00 w nocy do ciemnego mieszkania. Będąc 16latką, mieszkającą samotnie wolałabym poczekać do rana niż w środku nocy przyjmować obcego faceta..

Innego dnia zalała łazienkę, bo nie domknęła prysznica. Na kafelkach stało ponad 1 cm wody, która pewnie zaczęła już przesiąkać do sąsiada. Zapukałam do niewiasty pouczyć ją, że wodę trzeba zatrzeć. Kłamała w żywe oczy, że wycierała… Poleciały niemiłe słowa i o mało nie skończyło się wybuchem płaczu (nie moim) i telefonem do mamy ze skargą.

Dziewczyna nie sprzątała po sobie, po wyprowadzce zostawiła popsute jedzenie w różnych zakamarkach, które musiałam po niej sprzątnąć. Poza tym nic nie gotowała, żywiła się płatkami z mlekiem i kakałkiem (tak, kakałkiem). Dziennie potrafiła wypić ze 2 l mleka lub więcej. Jak mnie wkurzyła to nie raz jej życzyłam, żeby ją przeczyściło po tym mleku :). 



Zapomniany jogurt (nie mój), który po dłuższej nieobecności znalazłam w lodówce. Zachwycona biologiczną różnorodnością zrobiłam zdjęcie na pamiątkę :)

Ostatecznie dziewczyna wyprowadziła się dość szybko, jako powód podała, że ja i druga współlokatorka jesteśmy dla niej niemiłe... 

Elegancka brudaska i dusigrosz(ka)

Na miejsce Młodej wprowadziła się starsza dziewczyna ok. 25 latka z samochodem i stałą pracą. Wydawać by się mogło, że jest to lokatorka idealna. Tym bardziej, że była bardzo zadbana i nosiła same markowe rzeczy. Niestety nie dokładała się do zakupu środków higienicznych, chemii itp. choć korzystała z naszych rzeczy. Nigdy nie marnowała czasu na sprzątanie. Po 3 miesiącach znalazła lepszą pracę w innym mieście i się wyprowadziła. Pomagałam jej znosić rzeczy do samochodu, gdy zapytała mnie, gdzie ma wyrzucić śmieci, bo ma 2 worki w pokoju a nie wie, co z nimi zrobić, bo nigdy nie wyrzucała śmieci...


Polak na obczyźnie

Swojego czasu mieszkałam w Anglii. Będąc tam tymczasowo ciężko było mi znaleźć coś fajnego do mieszkania, więc zdecydowałam się na pokój w mieszkaniu, w którym była już para z dzieckiem. Największym problemem był chłopiec – 4 latek (a uściślając; problemem byli jego rodzice). Facet robił na nocki, a kobieta dniówki, a każde z nich dodatkowo brało nadgodziny, tak że nie miał kto z dzieckiem zostać. Facet nie wrócił jeszcze z nocki a kobieta musiała już wychodzić. W tej sytuacji dzieciak zostawał sam w domu między 5.40 a 7.00. Miał spać i nie zauważyć, że jest sam, ale w praktyce wyglądało to, że jak tylko zamknęły się drzwi to wpadał w histerię, płakał i wydzierał się wniebogłosy. Musiałam wstawać i go niańczyć dopóki ojciec nie wrócił, mimo, że na nic takiego się nie umawiałam. Dodam tylko, że sytuacja nie zdarzyła się raz, ale wielokrotnie… Jak widać ludzie dorośli to nie zawsze ludzie odpowiedzialni.


Mieliście jakieś nieprzyjemne sytuacje ze współlokatorami? Piszcie w komentarzach.

poniedziałek, 14 września 2015

SVR XERIALINE Fluide corps balsam do ciała - moja opinia


Marka SVR to francuskie dermokosmetyki, dostępne głównie w aptekach. Jakiś czas temu pisałam o micelu tej firmy, który świetnie się u mnie sprawdził (recenzja), a dzisiaj pod lupę biorę balsam do ciała SVR XERIALNINE Fluide corps.

Balsam znajduje się w dużej butli z pompką o pojemności 500 ml. Oryginalny, nowy kosmetyk posiada plastikowe zabezpieczenie na dozowniku, tak że mamy 100% pewność, że nie był wcześniej otwierany. Aplikator działa bez zarzutu, ułatwiając stosowanie balsamu.

Kosmetyk ma dość rzadką konsystencję, odrobinę tłustawą, ale szybko się wchłania. Jest bardzo wydajny i butla starczy na naprawdę długi czas. Balsam ma specyficzny, ledwo wyczuwalny zapach. Dla mnie jest on raczej nieprzyjemny, chemiczny, ale na szczęście nie zostaje na skórze. Produkt dość dobrze nawilża i nie pozostawia lepkiej warstwy. Poziom nawilżenia oceniłabym na 4-, niby dobry, ale po dermokosmetyku spodziewałam się czegoś więcej. Zauważyłam, że nałożenie go w zbyt dużej ilości sprawia, że zaczyna się rolować. Również jego za długie wcieranie powoduje ten efekt.


skóra atopowa blog
Skład
Nie mam problematycznej skóry i wiele tanich balsamów działa na nią lepiej niż XERIALINE. Na pewno SVR jest górą, jako produkt hipoalergiczny i dla wielu osób to wybawienia, ale ja spokojnie mogę go zastąpić innym kremem. Raczej do niego nie wrócę, głownie ze względu na rolowanie i cenę (na wizażu znalazłam, że kosztuje ok. 70 zł, ale patrząc w internetowych aptekach można go dostać za ok. 40 zł).


Znacie kosmetyki SVR? Co o nich myślicie?

środa, 9 września 2015

Kwiatowa woda perfumowana Nicole 009

trwałość opinie recenzje blog

Zapewne części z Was marka Nicole jest dobrze znana. Dla tych, który jeszcze o niej nie słyszeli napiszę krótko, że jest to firma działająca od 2003 roku, która zajmuje się sprzedażą perfum. Wybór jest bardzo szeroki, można tutaj znaleźć zarówno perfumy damskie jak i męskie, w 3 kategoriach zapachowych; kwiatowe, świeże i zmysłowe.

Perfumy sprzedawane są w opakowaniach o różnej objętości. Można zaopatrzyć się w 9 ml (13,99 zł) flakonik lub w większą butelkę np. 30 ml (24,99 zł), co jest niezwykle wygodnym rozwiązaniem. 


 
30 mililitrowy flakon, w którym dotarł do mnie zapach wykonany jest z grubego, matowego szkła. Logo firmy umieszczone jest z przodu opakowania, natomiast numer perfum na zakrętce. Butelka jest zaopatrzona w wygodny atomizer. Flakon jest elegancki i ładnie prezentuje się w łazience.


Wybierając produkt do testów postanowiłam postawić na klasykę i zdecydowałam się na nr 009, należący do kwiatowej grupy zapachów. Znajdziemy w nim nuty: grejpfruta, jaśminu, wanilii, czarnej porzeczki, róży, ambry, mięty, konwalii, piżma, hiacynta i drzewa sandałowego. 

 
Zapach jest mocny, dosyć ciężki, ale zarazem kobiecy i seksowny. Do noszenia na co dzień moim zdaniem nie za bardzo się nadaje, za to na wieczór jest idealny. Z pewnością nr 009 to kompozycja dla pewnych siebie kobiet, które lubią cięższe zapachy. Jeśli chodzi o trwałość to woda pefumowana spokojnie utrzymuje się na skórze kilka godzin, co było dla mnie miłym zaskoczeniem.


Jakie zapachy perfum lubicie najbardziej?

niedziela, 6 września 2015

Sierpniowe nowości

W zeszłym miesiącu przybyło mi trochę rzeczy, więc postanowiłam podzielić posta na część ubraniową i kosmetyczną. Ubrania i bielizna pochodzą ze sklepu Primark, który pewnie jest Wam dobrze znany. Zajrzałam do niego przy okazji wizyty w UK. 

2 kardigany i klasyczne, granatowe rurki, czyli to co zawsze się przyda. 



Kilka kosmetyków, w tym moje ulubione kremy do depilacji Veet z gąbeczką. Skusiłam się też na kostki myjące Dove, które już od jakiegoś czasu miałam ochotę wypróbować. 


2 nowe zapachy. Perfumy Nicole o nr 009 (recenzja wkrótce) oraz wakacyjna roletka Miami Beach Club (Primark). 


Zestaw kosmetyków MUA, który wygrałam w rozdaniu

Jak miewały się w sierpniu Wasze skrzynki? 

czwartek, 3 września 2015

Sierpniowe denko


Ostatni wakacyjny miesiąc zakończył się sporym kosmetycznym zużyciem. Ciekawi jesteście jak to zrobiłam? W dużej mierze przyczyniły się do tego porządki kosmetyczne. Wiele butelek sięgało dna, więc postanowiłam je wykończyć. W łazience zrobiło się luźniej, a duża grupa pustaków wylądowała w koszu, nie wszystkie załapały się do zdjęcia. Stwierdziłam, że daruję sobie pasty do zębów, płatki kosmetyczne itp. i skupiłam się na konkretach.

W sierpniu zdenkowałam:



1. Relaksująca sól do stóp ON-LINE
Lubiłam ją, choć barwiła wodę na nieapetyczny żółty kolor. Pewnie teraz kupię inną dla odmiany.
Nie kupię ponownie.

2. BIOVAX szampon naturalne oleje
Tego koszmarka męczyłam z całą rodziną ponad pół roku. Włosy zaraz po umyciu wyglądały na tłuste.
Nie kupię ponownie.

3. Odżywka Garnier Ultra DOUX drożdże piwne i owoc granatu
Niby ok., ale szału nie robiła. Mam ochotę wypróbować coś innego.
Nie kupię ponownie.

4. Garnier Fructis szampon wzmacniający
Dobrze oczyszcza i fajnie pachnie. Lubię go kupować od czasu do czasu, choć nie jest pozbawiony wad.
Kupię ponownie.



5. Soraya kojący żel po opalaniu
Przyniósł mi ulgę, gdy spiekłam się na słońcu.
Recenzja
Kupię ponownie.

6. Altacet w żelu
Dobry na stłuczenia, poparzenia słoneczne i opuchnięte stopy.
Kupię ponownie.

7. Kamill żel pod prysznic silky milk
Za tak niską cenę jest to bardzo przyzwoity żel.
Kupię ponownie.

8. Cukrowy peeling GoCranberry
Otworzyłam go 2 miesiące przed upływem terminu ważności. Duża ilość oleju pływała na górze kompletnie oddzielona od peelingujących kuleczek. Ciężko było to wymieszać, a skóra po jego użyciu była tłusta, wanna do umycia. Poza tym kosmetyk miał dziwny zapach. Nie wiem czemu tak się stało, ale trochę mnie to zniechęciło do ponownego zakupu.
Nie wiem czy kupię ponownie.

9. Bielenda cukrowy peeling z granatem
Mocny i bardzo wydajny zdzierak. To lubię.
Kupię ponownie.



10. YODEYMA Aqua Woman
Przyjemny, orzeźwiający zapach o niezłej trwałości.
Kupię ponownie.

11. Rimmel Wonder’full maskara
Za tą cenę spodziewałam się czegoś więcej.
Recenzja
Nie kupię ponownie.

12. PAESE błyszczyk do ust
Ma małą objętość, jest dość drogi i skleja usta.
Recenzja
Nie kupię ponownie.

13. Maseczki do twarzy w tym dermaglin
Maski dermaglin lubię, zwłaszcza za naturalny skład, jednak strasznie wkurza mnie ich zielony kolor i to że brudzą wszystko wokoło; zlew, ręcznik…
Nie wiem czy kupię ponownie.

Jak wyglądają Wasze denka w tym miesiącu?

wtorek, 1 września 2015

Zdrowa stopa z GorVitą - kremo-żel na obrzęki

potliwość

Mimo, że już wrzesień za pasem to upały ciągle dają się we znaki. Latem często puchną mi nogi, są ciężkie i obolałe, dlatego lubię sięgać po kosmetyki 2w1: pielęgnacja + efekt chłodzenia. Niedawno trafiłam na fajny produkt, o którym chciałam dzisiaj napisać kilka słów. Mowa o kremo-żelu do stóp Zdrowa Stopa.

Kosmetyk mieści się w ładnym i funkcjonalnym opakowaniu o pojemności 100 ml. Krem ma lekką, żelową konsystencję. Wchłania się błyskawicznie i jest niesłychanie wydajny. Ma przyjemny mentolowy zapach i całkiem nieźle chłodzi stopy. Patrząc na opakowanie, widać, że jest to kosmetyk wielofunkcyjny, zmniejsza obrzęk, działa antybakteryjnie oraz likwiduje nieprzyjemny zapach. Producent obiecuje także działanie pielęgnacyjne – zmiękczenie naskórka, ale jest wg mnie dosyć słabe. 




Skład

Jeśli ktoś szuka produktu do stóp na lato i nie oczekuje dogłębnego nawilżenia to myślę, że warto zwrócić uwagę na ten kremo-żel. Dla mnie jego największymi zaletami są wysoka wydajność, szybkie wchłanianie się, łagodzenie opuchlizny oraz miętowy zapach, który ogranicza brzydkie zapachy i potliwość.

Jestem zadowolona z tej tubki i na pewno kupię kolejną. Tym bardziej, że kosztuje zaledwie 7,50 zł.


 
Jakich kosmetyków do stóp używacie latem?