niedziela, 5 kwietnia 2020

Tych kosmetyków nie kupuję

 
Dzisiaj chcę pokazać Wam listę produktów, których nie kupuję i niekoniecznie chodzi mi o buble. Stwierdziłam, że fajnie będzie opowiedzieć o kosmetykach, których nie używam, bo są mi niepotrzebne, zastępuję je innymi lub po prostu ich nie lubię. Moja motywacja jest różna w zależności od konkretnego produktu i możecie zobaczyć ją poniżej. 
 

Nie kupuję:


Balsamów brązujących i samoopalaczy – wysiadywanie na słońcu mi nie służy, więc nawet latem potrafię być blada jak ściana. Kiedyś mi to przeszkadzało i brak naturalnej opalenizny starałam sobie zrekompensować tą sztuczną. Niestety w większości przypadków kończyło się to smugami, zaciekami i nieestetycznym wyglądem. Strata czasu i pieniędzy.


Pianki do golenia – i nie ma to nic wspólnego z feminizmem, czy chęcią powrotu do natury. Nadal się golę, ale zamiast pianki do golenia używam odżywki do włosów, która genialnie zmiękcza włoski i pomaga w ich usunięciu. Nie mam potrzeby kupowania dodatkowego specyfiku, wolę użyć tego co już mam w łazience. 
 
naturalny olejek

Serum do końcówek – pisałam Wam kiedyś o  serum arganowym i powiem, że ten gagatek jest tak wydajny, że nadal mam połowę opakowania. Myślę, że spokojnie starczy mi jeszcze na rok. Poza tym, mam wrażenie, że na moje włosy najlepiej działają czyste oleje. Ich przewagą jest uniwersalne zastosowanie, dzięki czemu oszczędzam miejsce. 
 

Kremów wyszczuplających i antycellulitowych – na blogu znajdziecie sporo recenzji tego typu specyfików. Przyznam bez bicia, że nadal zalegają mi 3 czy 4 opakowania i zupełnie nie wiem jak się u mnie znalazły, tym bardziej, że mam problem z ich regularnym stosowaniem. Wiele z nich ma efekt rozgrzewający lub chłodzący. Jak nietrudno się domyślić, zimą lepiej unikać tych chłodzących, a latem rozgrzewających. Efekt działania kosmetyku jest znikomy bez odpowiedniej diety i ćwiczeń. Tylko kompleksowe działanie może przynieść pożądany skutek, a u mnie często tego brakuje.
 

scrub


Peelingu do ciała – od niedawna zaczęłam robić peeling kawowy, który świetnie się u mnie sprawdza. Co prawda jest z tym trochę zachodu, ale ja często zapominam o użyciu peelingu, więc jak już mi się przypomni to mogę zaszaleć. Nie wykluczam, że skuszę się na jakiś, gdy wpadnie mi w oko, ale będzie to maksymalnie jedna sztuka.



Ciekawa jestem, czy również nie kupujecie konkretnych kosmetyków.
Dajcie znać w komentarzach czy są to produkty z mojej listy, a może coś zupełnie innego? 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Wasze komentarze, staram się na wszystkie odpowiadać na bieżąco.
Jeśli podoba Ci się mój blog, zapraszam do obserwowania, jeśli Twój mnie zainteresuje, dodam go do swojej listy czytelniczej :)